DRUGA OBRONA LWOWA. WALKA O GRANICE

ROZDZIAŁ VIII

Twa nieustanne utrwalanie w naszych głowach, również piórami znakomitych wydawałoby się historyków, że Obrona Lwowa to czas zakończony 22-23 listopada 1918 roku, no, może trwający do ostatnich dni listopada. Dezorientuje to osoby spoglądające na groby wielu Orląt spoczywających nie tylko na lwowskim Panteonie i wielu ich starszych kolegów i dowódców, których data śmierci to kolejne miesiące 1919 czy 1920 roku. Gwoli ścisłości trzeba przyznać, że pojawiły się gdzieniegdzie, choć rzadko, określenia „zapomniana wojna” dla dalszych walk, o których tutaj będzie mowa. Z jedną poprawką – określenia „wojna” lepiej używać w tym przypadku w liczbie mnogiej.

Na początek zatem stańmy u progu kolejnej, równie bohaterskiej i krwawej walki o Lwów i równie wielkiej daniny życia Orląt.

Mimo wyparcia Ukraińców ze Lwowa, jedyną drogą łączącą Lwi Gród z resztą Rzeczypospolitej była linia kolejowa do Przemyśla i Krakowa. I też nie w pełnym stopniu, co pokazały omówione już wcześniej podprzemyskie grudniowe walki. Bo przecież kilkukrotnie linia ta została zablokowana, a pociągi ostrzelane, nie bez ofiar spośród cywilnych pasażerów. Ukraińcy, którzy swe punkty dowódcze zainstalowali w Tarnopolu i Brzeżanach, a rząd w Stanisławowie, ani myśleli o rezygnacji z opanowania Lwowa. Okrążyli miasto od północy, południa i wschodu stawiając go w ten sposób na linii frontu. Ukraińcy zintensyfikowali też organizację i uzbrajanie chłopskich band atakujących polskich sąsiadów, i to nie tylko z podlwowskich miejscowości. Było to niejako preludium akcji, które miały miejsce po z górą dwóch dekadach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej z apogeum w 1943 roku. Teraz ponownie kluczową role odgrywać miały w walce o Rzeczpospolitą rzesze ochotników, głównie Orląt. Bezprzykładną ich odwagę, a nierzadko brawurę miały nieco przyćmić dopiero wydarzenia z dni Powstania Warszawskiego.
  1. Koniec listopada

    Zaczęło się już 24 listopada w Biłce Szlacheckiej nieopodal Lwowa. Nad ranem napadła na wieś grupa uzbrojonych chłopów. Z chałup wyciągano młodych mężczyzn mordując ich na oczach bliskich. Zginęło w ten sposób 28 Polaków. W pierwszych dniach grudnia taki napad powtórzył się we wsi Sokolniki. Zamordowano 42 Polaków. Gen. Tadeusz Jordan-Rozwadowski 10 grudnia wydał rozkaz o rozstrzeliwaniu na miejscu każdego ukraińskiego chłopa złapanego z bronią w ręku. Nie sposób wymienić pojedynczych ofiar i tragicznych pomyłek. Przecież zalesione okolice w czas przedświąteczny roiły się od uzbrojonych kłusowników wszystkich nacji. Rozkaz po kilku dniach złagodzono, ale jak było w praktyce – trudno powiedzieć. 

    Zanim się to stało kompania pod dowództwem kpt. Ludwika Kopcia wyruszyła z Rzęsny Polskiej i zajęła Zboiska, Malechów, Laszki Murowane i Grzybowice. Uzbrojono część miejscowych mieszkańców i przy udziale młodych ochotników z tych wsi (głównie uczniów miejscowych szkół ludowych) ruszono na Sokolniki, gdzie stacjonował kontyngent żołnierzy z Ukraińskiej Halickiej Armii. Trzeba przyznać, że ukraińscy żołnierze, w odróżnieniu od chłopskich band, nie dopuszczali się tak często gwałtów ani okrucieństw. Po dość ciężkiej całodziennej walce opanowano Sokolniki i wzięto 28 jeńców. Przestarzałą, poaustriacką broń Ukraińców zniszczono na miejscu. Miało to miejsce 26 listopada. Niestety nazajutrz chłopskie bandy dokonały pacyfikacji Grzybowic i – jak doniósł przybyły ze wsi chłopiec-uciekinier – szykowały się do ataku na Laszki Murowane i Dublany. Czekała tu jednak na nich niemiła niespodzianka. Stacjonował tu bowiem ze swym oddziałem kpt. Wilhelm Starck, który jak mówiono „nie patyczkował się w walce” i z zasady nakazywał walczyć do końca, nie dając parolu członkom band. Był uwielbiany przez swych żołnierzy, których lwią część stanowili ochotnicy – głównie studenci lwowscy, jednak otrzaskani w bojach. Lada dzień miał z nich powstać 39 Pułk Strzelców Lwowskich. W czasie walki o Grzybowice poległ niestety piętnastolatek Franciszek Manowarda de Jana. Na szczęście Dublany z łatwością obroniono, a w Laszkach Murowanych atakujących praktycznie unicestwiono. 

    Ponieważ Starck był zajęty, gen. Rozwadowski na ratunek mieszkańcom Dawidowa, Starego Sioła i Tołszczowa wysłał pułk dowodzony przez płk. Karaszewicza-Tokarzewskiego. By skrócić czas dotarcia, polskie oddziały podwiezione zostały pociągiem pancernym od strony Persenkówki. Niestety częściowo się spóźniono, bo zastano zgliszcza wsi Dawidów. Nieliczni ocaleli mieszkańcy opowiadali o bestialstwie uzbrojonych chłopów. Wkrótce stoczono zwycięską bitwę w okolicznej wsi Nawaria. Wzięto do niewoli kilkudziesięciu jeńców – ukraińskich żołnierzy. Członków towarzyszących im chłopskich band rozstrzelano. Tego samego dnia 1 Pułk Strzelców Lwowskich, dowodzony przez mjr. Karola Baczyńskiego, opanował wsie Sołonka Mała i Wielka, także biorąc wielu jeńców. Miejscowa (polska?) ludność zaczęła na własną rękę poszukiwać maruderów, co przysporzyło naszym żołnierzom wiele pracy. Chodziło o zapobieżenie samosądom. Spośród ochotników-Orląt utworzono grupy lotnej żandarmerii, które miały wspierać utrzymanie porządku. 

    W tym czasie oddziały podległe Semenowi Petlurze próbowały przerwać komunikację na linii Przemyśl – Lwów. Najcięższe walki o tory, które Ukraińcy próbowali wysadzić, toczyły się w okolicach Gródka Jagiellońskiego. Walczył tu ochotniczy pułk sformowany w Wadowicach. Znalazł się w nim chor. Karol Wojtyła senior – ojciec przyszłego papieża, żołnierz wadowickiego 12 Pułku Piechoty. 

    Grupa operacyjna płk. Emila Swobody, składająca się praktycznie z samych ochotników (kompanie: Krośnieńska, Borysławska, Sanocka), przeprowadziła atak na Ustrzyki Dolne. Akcją dowodził por. Bolesław Czajkowski. Całkowicie nim zaskoczono Ukraińców, bo odległość z Olszanicy pokonano w nocy pociągiem pancernym „Gromobój”. Atak ten wzmocnił oddział ppor. Stanisława Maczka, który przekonał Czajkowskiego, że nie należy dojeżdżać na ustrzycki dworzec, tylko zatrzymać się w lesie przed miastem, za sporym wzniesieniem. Nad ranem jego oddział pokonał teren przez głęboki śnieg i opanował ukraińskie dowództwo mające swój sztab właśnie na dworcu. Wszystko w absolutnej ciszy. Gorzej było z żołnierzami wroga, cały czas uzbrojonymi. Na domiar złego z drugiej strony zajechał na dworzec pociąg pancerny „Kozak”, zdobyty przez Ukraińców kilka dni wcześniej i uzbrojony w dwie ciężkie haubice. Zrobiło się nieciekawie. Por. Czajkowski wysłał wówczas kuriera do maszynistów „Gromobója”, by czym prędzej wjechali na dworzec z będącymi na pokładzie licznymi ochotnikami. Tego ukraińscy żołnierze zupełnie się nie spodziewali, a do tego pozbawieni zostali dowództwa, które Maczek obstawił wartą i zakazał im pod groźbą rozstrzelania się odzywać. Swoim chłopcom nakazał ruszyć na Ukraińców z bagnetami. Obsługa pociągu „Kozak” nie mogła otworzyć do walczących ognia, bo zabiliby również swoich. Do tego ochotnicy z polskiego pociągu podkradli się pod ukraiński skład i go zdobyli. Walka na peronie i w pomieszczeniach dworca skończyła się zupełną klęską Ukraińców. Zginęło ich kilkudziesięciu przy dwóch zabitych Polakach. Wzięto do niewoli 24 żołnierzy i 3 oficerów, rannych i sanitariuszy pozostawiając po rozbrojeniu na dworcu. Ranny został niestety również por. Bolesław Czajkowski, który będąc cały czas w centrum wydarzeń dowodził walką na głównym peronie. Jego ochotnicy powrócili do Olszanicy „Gromobójem”, a żołnierze Stanisława Maczka zajechali tam z fasonem odzyskanym „Kozakiem”.

    Entuzjazm, jaki się udzielił pozostałym żołnierzom, poskutkował przeprowadzeniem następnego dnia kolejnej akcji zaczepnej. Działanie takie było zgodne z założeniami ogólnego planu batalii. Mowa tu o atak na Chyrów, miejsce ze wszech miar ważne.

    Do pierwszej, zakończonej sukcesem bitwy o Chyrów doszło 25-26 listopada, gdy śmiałym atakiem zdobyto pozycje ukraińskie. Niestety dość nierozważnie i bez przygotowania kontynuowano natarcie i pod Felsztynem Polacy znaleźli się w okrążeniu. Zginęło sześciu ochotników (chyrowskich gimnazjalistów), a kilkunastu innych zostało rannych. Płk Swoboda, którego tym niepowodzeniem obarczono, złożył dowództwo na rzecz płk. Edwarda Bieleckiego. Nie był to jednak dowódca wybitny. Choć udało mu się dwukrotnie odeprzeć ukraińskie ataki, była to głównie zasługa bitności żołnierzy. Gdy jednak poczuli się ciągłą walką zmęczeni – ulegli. 30 listopada utraciliśmy Chyrów, mimo dwukrotnej liczebnej przewagi walczących Polaków. 

    W tym samym mniej więcej czasie mocne boje pod Rawą Ruską toczył pułk przybyły tutaj z Lublina i Zamościa, a dowodzony przez mjr. Wacława Wieczorkiewicza. Po zaciętej walce 28 listopada nad ranem opanowano miasto i ważny węzeł kolejowy. Niestety dwa dni potem Ukraińcy kontratakowali. Rawa Ruska wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk. W pierwszych dniach grudnia tutejsze dowództwo przejął płk Ferdynand Zarzycki, który przybył tu z 8 Pułkiem Piechoty Legionów. Sytuacja stała się szczególnie poważna, gdy uaktywniły się uzbrojone bandy chłopskie. Ponownie zaostrzono postępowanie ze złapanymi uzbrojonymi bandytami. Ale i w polskim wojsku nie działo się najlepiej. W związku z trudną i napiętą sytuacją na Śląsku, podjęto działania dla wzmocnienia i powiększenia sił frontowych.
  2. Grudzień

    1 grudnia 1918 r. we Lwowie zostało utworzone Dowództwo WP na Galicję Wschodnią. Jednocześnie w celu obrony Kresów przystąpiono do formowania w Ostrowi Mazowieckiej ochotniczej Dywizji Litewsko-Białoruskiej, której dowództwo powierzono gen. Wacławowi Iwaszkiewiczowi. W grudniowych rozkazach Naczelny Wódz Józef Piłsudski kładł jednocześnie nacisk na przestrzeganie dyscypliny wojskowej podkreślając, że Wojsko Polskie stanowi jednolity organizm przeniknięty poczuciem wspólności celów i zadań, jakie ma regularna armia Rzeczypospolitej. W osobnym rozkazie nakazał oficerom sprawiedliwe i godne traktowanie żołnierzy, niestosowanie wobec nich kar nieprzewidzianych w kodeksie wojskowym oraz sumienne wykonywanie zadań i obowiązków służbowych.

    Ukraińcy ponownie zagrozili Lwowowi. Przydał się odzyskany przez Maczka pociąg pancerny „Kozak”, który na przemian z „Gromobójem” zaczął kursować na linii Lwów-Chyrów. Ten drugi również był dziełem kolejarzy z Sanoka. Oprócz pociągu działania zaczepne prowadziła 2 Dywizja Piechoty Legionów pod dowództwem płk. Henryka Minkiewicza.

    Mimo tych działań Ukraińcy odnosili wiele sukcesów. Polacy zostali wyparci ze Srok Lwowskich, Malechowa, a nawet Dublan, gdzie wróg zapanował nad ważnym dla miasta węzłem kolejowym. W Zboiskach, na północno-wschodnich rubieżach miasta, bardzo dzielnie poczynała sobie kompania pod dowództwem Ludwika de Lavaux. Dzięki znakomitemu manewrowi opanowano szczyty wzgórz, a jeńców zapędzono do kopania transzei i okopów, w których strzelcy (w większości ochotnicy-Orlęta) utrzymywali pozycje przez najbliższe kilka miesięcy, a więc praktycznie do chwili zakończenia oblężenia Lwowa. To był praktycznie jedyny sukces. Gen. Tadeusz Jordan-Rozwadowski słał do Warszawy alarmistyczne depesze. Po pierwsze, przerwanie komunikacji z Krakowem i Przemyślem, cały czas będące groźbą bardzo realną, mogło przez brak zaopatrzenia spowodować upadek miasta. Nastroje we Lwowie były dalekie od optymistycznych. {więcej 3} Stojące z trzech stron siły przeciwnika obliczano na ponad 8 tysięcy dobrze uzbrojonej piechoty i ponad tysiąc ukraińskich chłopskich ochotników, słynących z dość bandyckiego sposobu postępowania, a zarazem niezwykle bitnych. Ponadto były tam dwa pułki kozackiej kawalerii, konne oddziały karabinów maszynowych (taczanki), sześć baterii artylerii i dwa pociągi pancerne. Dane te zaczerpnięto z meldunków polskiego wywiadu. A jak to się ma do danych ukraińskich? Wynika z nich, że polskie meldunki były celowo zaniżane, by nie wzbudzać czy nie powiększać paniki. Bo dane ukraińskie są porażające. Mówią o sile 29 500 żołnierzy i 10 bateriach artylerii po 6 dział. Dawało to trzykrotną przewagę żołnierzy ukraińskich nad całą załogą Lwowa i okolic. Wraz z chłopskimi bandami stan liczebny wojsk ukraińskich na początku stycznia miał przekroczyć 35 tysięcy, zatem sytuacja zrobiła się niezwykle trudna. Jeśli gen. Rozwadowski faktycznie znał rzeczywistą siłę wojsk przeciwnika, to alarmistyczny ton jego depesz był wysoce uzasadniony. Trzeba podkreślić, że generał chcąc podtrzymać ducha walczących, wzorem dawnych rycerzy zalecił organizować (wyłącznie przy udziale ochotników) lotne nocne wypady na pozycje ukraińskie. I trzeba przyznać, że przez pewien czas dezorganizowały one ukraińskie poczynania. Sukcesy tych wypraw były „szeptaną propagandą” mocno nagłaśniane w mieście i budziły przekonanie, że w ten sposób można prowadzić skuteczną obronę. Z historii wojen, nawet tych najnowszych, wiemy z kolei, że działalność na poły partyzancka na terenach opanowanych przez wroga skutkuje niejednokrotnie dużymi sukcesami. I dla Obrony Lwowa miała znaczenie. 

    5 grudnia to dzień dwu ważnych zdarzeń. Po pierwsze śmierć ulubionego i niemal czczonego przez żołnierzy dowódcy – Wilhelma Starcka. Właśnie w trakcie takiej wojennej „wycieczki”. Drugie zaś znacznie lepsze. Udało się odbić Dublany, w czym wielka zasługa „Straceńców” dowodzonych przez kpt. B. Zajączkowskiego. W Obroszynie, w parku pałacu arcybiskupiego rozgorzały zacięte walki. Skończyło się na tym, że wzięto ponad sześćdziesięciu jeńców, lecz zwycięstwo zostało opłacone śmiercią wielu Orląt. Nie udało się za to odbić Chyrowa, mimo wyjątkowej w tym miejscu przewagi wojsk polskich. Miasteczko udało się odzyskać dopiero 16 grudnia. Okazało się ponadto, że mimo ustaleń traktatu wersalskiego Ukraińcom nadal pomagają, wcale tego nie kryjąc, oficerowie austriaccy. Właśnie tu, w Chyrowie i okolicach, dowodził m.in. płk Anton Kraus z Linzu. To właśnie za jego sprawą rozbity został ze znacznymi stratami pod Jaworowem batalion polskich ochotników. Dopiero szybka interwencja oddziałów kpt. Ludwika de Laveaux zatrzymała rozpędzonych Ukraińców. Zapobieżono przy okazji przejęciu przez siły Petlury kontroli nad mostem kolejowym na rzece Wereszycy. Wsławiła się tutaj w walce kompania I Pułku Saperów Kolejowych, dawna formacja legionowa.

    Wszystkie te ukraińskie działania zaczepne były fragmentem planu płk. Hnata Stefaniwa zmierzającego do zajęcia pozycji wyjściowych do generalnego szturmu na Lwów zaplanowanego na pierwsze dni grudnia. 

    W tym celu należało wyrzucić polskie siły aż za San, poczynając od Łemkowszczyzny. Plan ten zresztą próbowano realizować siłami UPA trzydzieści lat potem. Stefaniw liczył, że uda mu się zaskoczyć Polaków i łatwo wyprze ich z atakowanych miejsc. Brak dostatecznej organizacji i umiejętności dowódczych skończył się dla Ukraińców porażką, mimo że mieli wówczas sporą liczebną przewagę. 

    Listopadowa utrata miasta ogłoszonego stolicą Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej złamała autorytet ukraińskich dowódców. 10 grudnia Stefaniw złożył dowództwo na rzecz gen. Mychaiło Omeljanowicza Pawlenki, Rosjanina, który od bolszewików mógł się spodziewać tylko śmierci, więc jako kijowianin obwołał się Ukraińcem. Teraz on dowodził armią, która do końca walk miała oblegać Lwów. Co ciekawe, w czasie wojny bolszewickiej 1920 roku bardzo dzielnie ze swymi żołnierzami stał u boku Polaków i był wysoko ceniony przez J. Piłsudskiego. A w czasie II wojny światowej współpracował z Niemcami. 

    Kolejny ordre de bataille uderzenia na Lwów, pod całkowicie nowym dowództwem, został bardzo starannie opracowany. Zsynchronizowano natarcia na poszczególnych odcinkach frontu. Dla zapewnienia dostatecznego zaplecza i drugiej linii ataku ściągnięto dodatkowe siły z Tarnopola, Brzeżan i Stanisławowa. Z Charkowa przybyła brygada kawalerii pod dowództwem młodszego brata naczelnego dowódcy, płk. Iwana Omeljanowicza Pawlenki. Utworzono dwa fronty ataku. Pierwszy – główny – tworzyła grupa „Wschód” atakująca od Dublan w kierunku Winnik. Druga grupa, „Stare Sioło”, nacierała w stronę przedmieścia Sołonka Wielka. Ponadto, a może przede wszystkim, od Nawarii i Pustomyt zaatakować miał na Zimną Wodę i Skniłów Iwan Pawlenko połączonymi siłami piechoty i kawalerii. Ten atak otrzymał wsparcie artylerii. Plan przewidywał, że młodszy brat naczelnego z łatwością przejdzie przez linie polskie i dojdzie do Dworca Głównego, później towarowego, czyli Czerniowieckiego, a w dalszej kolejności, acz błyskawicznie, opanuje lotnisko na Lewandówce. Wspomniany wcześniej Austriak – Anton Kraus – uderzyć miał na Sądową Wisznię. Dodatkowym wzmocnieniem ukraińskiego natarcia były lotne bandy chłopskie siejące strach wśród polskiej ludności. Mniejsze ugrupowania ukraińskie miały po prostu wejść do miasta i znaleźć się na zapleczu linii obrońców.
  3. Atak

    Atak rozpoczął się 14 grudnia. Zanim jednak nastąpił, polski wywiad doniósł o wzmożonych ruchach w ukraińskich wojskach, z oczywistym wnioskiem przygotowań do ofensywy. Zdobyto też kilka „języków”, żołnierzy wroga, którzy te podejrzenia potwierdzili. Zaczęła się zima. Istniało niebezpieczeństwo, a właściwie pewność, że miasto zostanie całkowicie odcięte od zaopatrzenia. Ze względów propagandowych ogłoszono, że w tym roku wszyscy handlarze, którzy wcześniej urządzą tradycyjne stragany ze świątecznymi artykułami, zostaną obciążeni mniejszymi opłatami. Od razu zaroiło się na placu Bernardyńskim, Rynku Starego Miasta i Krakidałach od stoisk z bombkami, choinkami i łakociami. A gen. Rozwadowski pod wpływem perswazji metropolity ormiańskiego J. Teodorowicza nakazał utworzyć lotne, zbrojne grupy zajmujące się rekwizycją nadmiaru ziemniaków we wsiach okręgu lwowskiego. Głównie dla wspomożenia sierocińców i stołówek dla biedoty. Wzmożono także kontrole sklepikarzy tępiąc bezlitośnie spekulację i paskarstwo.
    14 grudnia, zgodnie z planem, Ukraińcy zaatakowali Zubrzę, Leśniczówkę i Pasieki Zubrzyckie. Te ostatnie zdobyły bandy chłopskie i paląc obróciły w zgliszcza mordując praktycznie wszystkich polskich mieszkańców wsi. Saperzy ukraińscy poważnie uszkodzili mosty kolejowe pod Medyką i Gródkiem Jagiellońskim. Ich naprawy trwały cztery dni. Z ręki ukraińskich snajperów straciło tu życie kilkanaście osób.
  4. 15 grudnia

    15 grudnia Ukraińcy kolejnym atakiem zdobyli Sokolniki. Zginęło kilkunastu polskich żołnierzy. Polskie siły chwilowo znalazły się w okrążeniu i gdyby nie pomoc wysłanych tam dwu samolotów I Eskadry Lotniczo-Bojowej, uległyby zagładzie. Jeden z samolotów niestety miał awarię. I znowu niezwykłą brawurą odznaczyli się por. Stefan Stec i jego pokładowy pomocnik Kazimierz Szmidt. Zrzucili na Ukraińców cały ładunek bomb, a gdy okazało się, że nie uczynili zbytniego uszczerbku w siłach nieprzyjaciół, którzy nadal gonili naszych piechurów, zawrócili i zniżyli pułap lotu do kilku metrów. Z tej wysokości ostrzelali nacierających z karabinów maszynowych wzbudzając wielką panikę i zadając spore straty.

    Widząc zaistniałą sytuację por. Ferdynand Andrusiewicz, dowodzący II Batalionem 2 Pułku Strzelców Lwowskich, wraz z por. Stanisławem Wolakiem zarządzili kontratak. Ukraińcy w panicznej ucieczce zatrzymali się dopiero we wsi Sołonka Wielka. Liżącym rany w Sołonce postanowiono nie dać chwili wytchnienia. Nazajutrz z samego rana nadleciały tu trzy polskie samoloty. Atakiem dowodził pilot Józef Cagasek i obserwator por. Kazimierz Kubala. Zbombardowano ukraińskie pozycje, a na koniec ostrzelano je z broni pokładowej. Zaraz potem atak piechoty z grupy gen. Józefa Leśniewskiego ponownie wsparły samoloty II i III Eskadry Lotniczo-Bojowej. Wielką odwagą wykazali się kpt. pilot Camillo Perini i por. Karol Friser. Wielokrotnie atakowali swym samolotem baterię artylerii w Sołonce Małej, aż ją całkowicie unieszkodliwili.
  5. 20 grudnia

    Ukraińcy zaatakowali przedmieścia Lwowa i zdobyli Brzuchowice. Zamordowali tam ośmiu całkowicie bezbronnych kolejarzy. Banda uzbrojonych chłopów zamordowała 13-letniego chłopca Leopolda Kleera, którego złapano w lesie, gdy wybrał się z tatą po świąteczną choinkę.  

    W tym dniu oddziały pod dowództwem płk. Minkiewicza wkroczyły do Chyrowa. Zastano całkowicie zdewastowany zespół szkolny, a na dziedzińcu ciała zamordowanych uczniów.  
  6. 21 grudnia

    21 grudnia 1918 r. niespodziewanie późnym popołudniem przyjechał pociągiem do Lwowa Naczelny Wódz Józef Piłsudski. Wizyta była otoczona całkowitą tajemnicą. A przyjechał, by zlustrować polskie pozycje na obrzeżach miasta, ponieważ do Warszawy doszły meldunki o nie do końca skoordynowanych wzajemnie rozkazach i posunięciach miejscowych dowódców. Wówczas po raz pierwszy zauważono publicznie konflikt pomiędzy nim a gen. Rozwadowskim. Józef Piłsudski wyraził zadowolenie z dowodzenia na odcinkach podległych kapitanom Stanisławowi Drobniewiczowi, Bernardowi Mondowi i Romanowi Abrahamowi. Zapowiedział im rychłe awanse. Naczelny Wódz opuścił Lwów 23 grudnia rano, tak samo niespodziewanie, jak się pojawił. Głównym skutkiem tej wizyty był rozkaz skierowany do gen. Jana Romera o natychmiastowym zaatakowaniu ukraińskich pozycji na północny-wschód od Lwowa w kierunku Żółkwi. W tym czasie wyparci z południowych rubieży miasta Ukraińcy podpalili wieś Zubrza, która płonęła przez prawie dwa dni. Ratusz zaapelował do mieszkańców miasta o przyjęcie ocalałych pogorzelców.

  7. 22 grudnia

    22 grudnia ukraińska artyleria dalekonośna rozpoczęła ostrzał Lwowa. Pociski zabiły 7 osób na Kurkowej (ob. Łysenki) i Hausnera. Nastroje we Lwowie znalazły jak zwykle odbicie na łamach prasy.

  8. 24 - 26 grudnia

    W Wigilię i przez całe święta Bożego Narodzenia Ukraińcy atakowali miasto. Zaczęło się w Wigilię wieczorem od szturmu na Brzuchowice, Zboiska i Sokolniki. Pociski spadły na miasto w noc Pasterki. Jakiż niesamowity nastrój musiał panować w mimo wszystko pełnych świątyniach i domach, gdy wyśpiewywanym strofom „Bóg się rodzi” towarzyszyły wybuchy spadających nieopodal pocisków. W drugi dzień świąt miał miejsce bohaterski wyczyn plut. Rudolfa Więckowskiego z II Pułku Konnej Artylerii Polowej, który szeroko po świętach opisała prasa. Polacy stacjonujący pod Stawczanami zostali znienacka zaatakowani. Ostrzelano konny zaprzęg amunicyjny działa, które plutonowy Więckowski obsługiwał. Ranne, spanikowane konie poniosły jaszcze amunicyjne w stronę nieprzyjaciela. Plutonowy zdołał je pod ogniem ukraińskim dogonić i zatrzymać, ranny dowlókł dwie skrzynie z amunicją do działa i samodzielnie (dwaj bombardierzy leżeli zabici) otworzył ogień do atakujących napastników. Na wprost, z odległości nieco ponad 100 metrów. Ukraińcy, by unicestwić przeciwnika, ustawili wówczas ciężki karabin maszynowy. Ale na ten widok poderwali się polscy ochotnicy zalegający w nieodległych okopach i ruszyli do szturmu. Ze wsparciem kolejnych żołnierzy doszli aż do wsi Stawczany, którą zdobyli zadając przeciwnikom spore straty. Rudolf Więckowski odznaczony dwukrotnie Virtuti Militari (również za wyczyny w wojnie bolszewickiej) ukończył szkołę oficerską i doszedł do stopnia porucznika. Jesienią 1939 roku, jako jeden z Obrońców Lwowa, został przez Sowietów wywieziony na wschód. Jego nazwisko widnieje na Liście Katyńskiej.

    Kolejny przykład bohaterstwa zanotowano we wsi Kornie pod Rawą Ruską, gdzie walczył 1 Szwadron 7 Pułku Ułanów Lubelskich. Prowadzący szarżę por. Wacław Haczyński doznał strzaskania pociskami lewej nogi. Mimo rany i bólu nie zaprzestał dowodzenia i nadal prowadził atak. Zemdlał dopiero po zdobyciu nieprzyjacielskich pozycji. Skończyło się to amputacją nogi. On również został kawalerem orderu Virtuti Militari. Pozostał w wojsku awansując do stopnia majora. W 1939 roku został przez Sowietów wywieziony z Łucka do Kozielska. Jego nazwisko widnieje na Liście Katyńskiej.
  9. 27 grudnia

    Pierwszy dzień po świętach był dla Lwowa szczególnie ciężki. Siły nieprzyjaciela, wzmocnione posiłkami przybyłymi ze wschodniej Ukrainy, zaatakowały przedmieścia: Krzywcze, Pohulankę i Sichów. Tylko niebywałej intuicji gen. Leśniewskiego, który nakazał kontratakować w najsłabszy – jak się okazało – punkt napastników, czyli na połączeniu skrzydeł, należy zawdzięczać utrzymanie pozycji. Trwał zażarty bój o Persenkówkę, gdzie znajdowały się szańce obsadzone głównie studenckimi ochotnikami.

    Mimo zaciętego oporu trudno mówić o sukcesach – Lwów był cały czas oblężony i praktycznie nastąpiła całkowita blokada miasta. Mogło się wkrótce okazać, że bohaterska listopadowa obrona pójdzie na marne. Ukraińcy, chcąc złamać morale obrońców, nasilili gwałty na ludności cywilnej. W Sokolnikach wywlekano z domów mężczyzn, by się nad nimi pastwić i mordować w niezwykle okrutny sposób. Znamy kilka nazwisk z listy zabitych 29 grudnia: Tomasz Białek (1. 46), Bartłomiej Pawlaczek (1. 29), Jan Jaworski (1. 27), Jan Socha (1. 64). 

    Pod Hołoskiem i Zboiskami walczyły 1 oraz 2 Pułk Strzelców Lwowskich dowodzony przez kpt. Jerzego Schwarzenberga-Czernego. W czasie jednego z ataków dostała się do niewoli poważnie ranna dwudziestoletnia studentka medycyny Wanda Wrońska-Kościesza, ulubienica żołnierzy. Koledzy widząc dziewczynę wleczoną przez Ukraińców rzucili się na nich i wydarli ją przeciwnikom. Zmarła niestety z ran 3 stycznia 1919 r. w polowym lazarecie. Ukraińcy w tej walce stracili 140 żołnierzy, Polacy 19.
  10. 28 grudnia

    28 grudnia artyleria ukraińska ostrzelała ścisłe centrum Lwowa. Zabici padli w alei Legionów (dziś Bulwar Swobody – d. Wały Hetmańskie) i na Sykstuskiej (ob. Doroszenki). Batalion ukraińskiej piechoty zaatakował Piaski za Łyczakowem. Został odparty tracąc ponad 30 zabitych. Dramatyczne zmagania miały miejsce w Snopkowie i Persenkówce, które początkowo zostały przez Ukraińców zdobyte. „Straceńcy” kpt. Romana Abrahama musieli się z powodu wielkiej przewagi nacierających cofnąć aż do rogatki stryjskiej. Ale w dworze w Persenkówce zostało okrążonych 40 obrońców dowodzonych przez świeżo upieczonego 22-letniego porucznika Iwo Nałęcz-Skałkowskiego. Wszyscy bronili się aż do chwili wyczerpania amunicji. Kolejny oddział „Straceńców” odbił dwór 29 grudnia nad ranem. Nikt już nie żył, łącznie z lekarzem oddziałowym, por. Lechem Gluzińskim, który dostał się do niewoli i został zamordowany następnego dnia.
    Podobnie było niestety z oddziałem dowodzonym tu na Persenkówce przez por. Józefa Mazanowskiego, tego, który 22 listopada razem z Romanem Abrahamem zawieszał biało-czerwoną flagę na wieży ratusza. Jego samego, wielokrotnie rannego zdołano odbić z ukraińskiej niewoli. Organizm 20-letniego chłopca długo walczył z ciężkimi ranami. Niestety tylko do 20 kwietnia 1919 roku. 

    W utrzymaniu Persenkówki dużą rolę odegrał pociąg pancerny „Piłsudczyk”. Niestety tu też zaszło tragiczne wydarzenie. Dowódca pociągu, kpt. Wilhelm Wilk-Wyrwiński wyszedł do żołnierzy kręcących się po peronie biorąc ich za Polaków. Była to niestety tragiczna dlań pomyłka. Został zmasakrowany kolbami i bagnetami. Ukraińcy myśleli, że skoro oficer wysiadł sam, to pociąg jest pusty. Srogo się pomylili. Na widok mordu załoga otworzyła do nich ogień z karabinów maszynowych. To była egzekucja. Tego dnia wieczorem obsadę tutejszej reduty wzmocniły kompanie kpt. Bernarda Monda oraz kpt. Henryka Rejmana wraz z trzema oddziałami Miejskiej Straży Obywatelskiej.

    A na ulicach Lwowa śpiewano bałakiem nową kolędę, która się chyba wówczas narodziła. Anonimową, zapomnianą tak samo, jak wielu bohaterów tamtych dni, a jakże dobrze obrazującą ówczesne nastroje w mieście.
     
  11. 29 grudnia

    29 grudnia Ukraińcy wycofali swe siły z Persenkówki. Niestety tylko chwilowo. Tego samego dnia zaatakowali polskie pozycje w Skniłowie i Rzęśnie Polskiej. Ataki zostały odparte na tyle skutecznie, że Polacy zdobyli Rzęsnę Ruską. W rewanżu artyleria ukraińska zaczęła ostrzeliwać Łyczaków. Odparto też szturmy Strzelców Siczowych na Krzywczyce i Majerówkę. Ukraińcy stracili kilkuset poległych żołnierzy. Po stronie polskiej padło 26 zabitych. Kolejna ukraińska próba zapanowania nad Persenkówką została udaremniona przez „Straceńców” i oddziały Monda. Napastnicy znów stracili wielu zabitych. Ale i Polacy ponieśli poważne straty. Persenkówka, z niezwykle ważnym obiektem, jakim była elektrownia dająca prąd dla całego praktycznie Lwowa, stała się jednym z symboli obrony miasta. Jej nazwa pochodzi od nazwiska kupca dzierżawiącego niegdyś tutejsze tereny – Persena lub Persinga, jak chce prof. Nicieja. Nazwa tego miejsca nie została tak bardzo spolszczona, jak inne o podobnej etymologii kwartały miasta, choćby Kulparków – od Goldbergów, czy Zamarstynów – od Sommersteinów. Persenkówka była przedmieściem szczególnie ważnym, z czego obie walczące strony znakomicie zdawały sobie sprawę. I nieprzypadkowo, na wzór warszawskiej Reduty Ordona, nazwana została przez lwowian Redutą Śmierci. Nieustannie w świąteczne i poświąteczne wieczory gasły światła w mieszkaniach i na ulicach. Aż wreszcie 29 grudnia zgasły na dłużej. Przydał się wówczas bardzo wynalazek Ignacego Łukasiewicza. Szczególnie w szpitalach i lazaretach. 

    Na polskie pozycje w Skniłowie spadło ponad 1000 artyleryjskich pocisków. Ukraińcy będąc przekonanymi, że ostrzał artyleryjski był skuteczny, śmiało ruszyli tyralierą. Czekały na nich niewykryte przez rozpoznanie karabiny maszynowe 1 Pułku Strzelców Lwowskich mjr. Karola Baczyńskiego.
  12. 31 grudnia

    Przyszedł krwawy i smutny dla Lwowa sylwester. Nie dość, że na cmentarzach oraz przedmieściach przybywało świeżych grobów, to miasto zostało zaatakowane praktycznie ze wszystkich stron. Persenkówki, najzacieklej atakowanej, broniła Lwowska Legia Oficerska. Ale najbardziej bolesne straty przyniósł artyleryjski ostrzał śródmieścia w godzinach wieczornych.

  13. 1 stycznia

    Nowy rok nie zaczął się dla Lwowa szczęśliwie. Pociski ukraińskie spadły na centrum i w pobliże katedry łacińskiej zabijając kilkanaście osób wychodzących z mszy. Kolejny protest przesłany do Naczelnej Komendy Wojsk Ukraińskich nie mógł przynieść żadnych efektów, bo i Polacy, łącznie z cywilnymi mieszkańcami miasta, podobnie rewanżowali się wrogom za bestialstwa w prowadzonych przez siebie akcjach odwetowych.

  14. 2 stycznia

    Ukraińcy ponownie zdobyli część Persenkówki, a widmo klęski bardzo wyraźnie zajrzało w oczy lwowianom. Tym bardziej, że napastnicy opanowali elektrownię zatrzymując przesył prądu. W mieście można było dostrzec objawy paniki. W tej sytuacji Józef Piłsudski polecił w trybie natychmiastowym powołać do życia Grupę Operacyjną „Bug”, a jej dowódcą mianował gen. Jana Romera. Głównym zadaniem grupy było przerwanie blokady Lwowa, a następnie odepchnięcie Ukraińców jak najdalej na wschód. W skład GO „Bug” wszedł oddział kawalerii płk. Władysława Beliny-Prażmowskiego. Dotychczasowe działania tandemu Rozwadowski-Sikorski nie przynosiły spodziewanych efektów, stąd ostra – jak to zwykłe u „Dziadka” – nieprzebierająca w słowach krytyka oraz zmiana w obsadzie najwyższych stanowisk dowódczych.

  15. 3 stycznia

    W mieście zrobiło się ciemno, bo artyleria ukraińska uszkodziła elektrownię na Persenkówce. Zbombardowano nawet wodociąg z Dobrostan. Ukraiński wypad zajął część Persenkówki. We Lwowie zaczęto odczuwać brak żywności. Rada miejska zagroziła najsurowszymi konsekwencjami sklepikarzom windującym paskarskie ceny.

    Arcybiskup Józef Bilczewski wysłał do metropolity Szeptyckiego kolejną depeszę:

    Dowiedziałem się, że dokonano u Ciebie rewizji w mieszkaniu. Potępiam ten krok jak najmocniej. Wiem, że dano Ci zadośćuczynienie. Pozwolisz, że poruszę znowu sprawę, która bólem i oburzeniem przepełnia duszę. Artyleria i lotnicy ukraińscy mordują spokojną ludność miasta, niebiorącą udziału w walce. Rozbijają też, a przynajmniej starają się rozbić nasze świątynie. W sam dzień Bożego Narodzenia padł podczas sumy pontyfikalnej granat przed drzwiami mojej katedry. W tym samym dniu granat ranił w kościele Karmelitów prowincjała podczas Mszy św. Inne padły w pobliżu kościołów Bernardynów i św. Antoniego. W dniu 1 stycznia 1919 granat uderzył w przedsionek mojej katedry i przebił sklepienie, inny uderzył w kościół xx. Jezuitów, inny padł przy katedrze ormiańskiej.
  16. 6 stycznia

    6 stycznia nad ranem rozpoczęto akcję zaczepną i już wieczorem nieprzyjacielski kordon od północnego wschodu został przerwany na długości około 10 km. Następne dni przyniosły sukcesy obu stronom. Za cenę życia wielu obrońców udało się odzyskać Persenkówkę. Walki o to przedmieście miały trwać jeszcze ponad trzy miesiące, bo każdorazowe wtargnięcie tu Ukraińców dawało im nadzieję na rychłe zdobycie miasta.

    Walczący w Grupie Operacyjnej „Bug” gen. Romera warszawski 36 Pułk Piechoty Legii Akademickiej przeprowadził zakończony sukcesem atak na pozycje ukraińskie w podżółkiewskiej wsi Macoszyn. Niestety, ciężko ranny został dowódca, mjr Zygmunt Bobrowski. Zmarł w szpitalu w Żółkwi 12 stycznia. Nie został też zrealizowany rozkaz dany gen. Rozwadowskiemu nakazujący uderzenie na Janów i Jaworów. Ponadto płk Belina-Prażmowski został wzięty do niewoli. Na szczęście udało się go wkrótce uwolnić drogą wymiany jeńców-oficerów. Gen. Rozwadowski brak sukcesów militarnych zrzucał na swoich podwładnych oraz na słabe wyszkolenie oddziałów bojowych.
  17. 10 stycznia

    Kapitan Witold Sadowski, zaraz po objęciu dowództwa Legii Akademickiej, poprowadził atak na Kulików całkowicie likwidując ukraiński batalion. Żołnierzy witano chlebem kulikowskim, solą i miejscowym trunkiem. Dowódca jednak zakazał spożywania wódki pod karą sądu wojennego.         

    Ukraińcy urządzili zasadzkę na Polaków w lesie pod wsią Hamulec. Całe szczęście zauważył to miejscowy gajowy-Polak i wysłał swego syna, by uprzedził żołnierzy. Chłopak trafił do sztabu samego gen. Romera. W rezultacie Polacy obeszli ukraińskie pozycje i zaatakowali je z tyłu – bez strzału, na bagnety. Batalion wroga przestał istnieć i wzięto ponad 200 jeńców. Po tym zwycięstwie grupa oczyściła jeszcze Zboiska i następnie, wraz z jeńcami, wkroczyła do Lwowa wywołując entuzjazm w mieście. Poprawiło to nieco ponure nastroje we Lwowie.
  18. 11 stycznia

    Polacy zaatakowali Bartatów nieopodal Gródka Jagiellońskiego. Niezwykłym sprytem i odwagą wykazał się por. Kazimierz Schaller. Gdy z garstką żołnierzy został otoczony w lesie, polecił podwładnym rzucić ostatnie granaty, a sam rzucił się na niespodziewającego się ataku ukraińskiego dowódcę i go rozbroił. Żołnierze postąpili podobnie i zdobyli ciężki karabin maszynowy. Zaraz potem przyszła odsiecz. Porucznik Schaller zginął 30 kwietnia w zasadzce w Glinnej Nawarii zakłuty bagnetami, gdy również zabrakło mu amunicji.

    Przyszły chwile ciężkich walk wokół Żółkwi. Ukraińcy ponownie opanowali miasto. Po nieudanej próbie odbicia miasta płk Leon Berbecki wycofał polskie siły.
  19. 13 - 16 stycznia

    Trwały ciężkie walki na przedmieściach Lwowa, w których Polacy ponosili duże straty. Zginęło 369 żołnierzy-ochotników, najwięcej z Legii Akademickiej z Warszawy, a 66 zostało rannych. Symbolem tych dni stało się kolejne Orlę – 13-letni Antoś Petrykiewicz. Był jednym z najmłodszych ochotników w „Straceńcach” Romana Abrahama. Zmarł 16 stycznia z ran odniesionych w walkach na Persenkówce, w szpitalu urządzonym w gmachu Politechniki Lwowskiej. Pośmiertnie został najmłodszym kawalerem Orderu Virtuti Militari. 

    Zginęła także sanitariuszka Stanisława Klimkowska-Bieńkowska, trzykrotnie ranna, gdy wynosiła go śmiertelnie rannego spod ukraińskiego ostrzału.

    Kilka dni później polska ofensywa została zatrzymana. Stało się to na skutek interwencji Wielkiej Brytanii, otwarcie kwestionującej polskie prawa do Galicji. Do Lwowa przybyła brytyjska delegacja pod przewodnictwem płk. Herschela Wade'a, żądającego zawarcia natychmiastowego rozejmu, pod groźbą poważnych sankcji wobec... Polski (!). Polacy oczywiście nie mogli przyjąć propozycji brytyjskich, zakładających cofnięcie się na linię Bugu. Mimo to podjęto rozmowy z przedstawicielami rządu ukraińskiego. I stało się tak, że sami Ukraińcy pomogli Polakom na arenie międzynarodowej poprzez swoje nieprzejednane stanowisko. Zażądali mianowicie cofnięcia polskich sił aż na linię Sanu, na zachód od Przemyśla, a spełnienie tego niedorzecznego żądania stanowiło warunek podjęcia rozmów. Hotel „George” tylko jedną noc przyjmował ukraińskich gości, bo nazajutrz oburzeni brakiem akceptacji swych propozycji wyjechali. Co ciekawe – Anglicy również...

    Wkrótce przyjechała następna delegacja aliancka, tym razem składająca się prawie z samych Francuzów i kierowana przez gen. Josepha Berthelemy'ego. Francja, jak wiadomo, prowadziła od początku politykę przyjazną Polsce, choć obiektywnie oceniała pretensje obu stron. Berthelemy zaproponował linię rozejmową na Bugu i Dniestrze. Wielkim zaskoczeniem dla Ukraińców była deklaracja lwowskich Żydów z rabinem Lwowa dr. Tobiaszem Aszkenazym. W specjalnym memoriale informował on aliantów, że jego współwyznawcy woleliby żyć i mieszkać w państwie polskim, a sprawa listopadowego pogromu (wyciągnięta jako antypolski argument przez Anglików) jest wyłączną, wewnętrzną sprawą Polski, ponieważ lwowscy Żydzi czują się w większości obywatelami polskimi. Nawet Anglicy zmienili wówczas stanowisko. 

    Dla podtrzymania ducha obrony w katedrach, ormiańskiej i łacińskiej, odprawiono uroczyste msze święte w rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego.


  20. luty

    W pierwszych dniach lutego Ukraińcy ostrzeliwali pociągi osobowe na linii Przemyśl-Lwów. Polski pociąg pancerny „Smok” udaremnił opanowanie przez wroga Medyki. Grupa płk. Leona Berbeckiego zajęła Bełz. Ukraińcy po raz pierwszy użyli amunicji gazowej w Łapajówce na południe od Lwowa. Duże straty poniosły oddziały Grupy Operacyjnej „Bug” dowodzone przez płk. Mieczysława Kulińskiego. W połowie lutego ataki 9 Brygady Uhnowsko-Rawskiej na Rawę Ruską i Bełz odparła grupa żołnierzy rtm. Antoniego Wołkowickiego. Napastnicy mieli tu pięciokrotną przewagę. Polskie straty wyniosły ponad 100 zabitych – 10% miejscowych sił. W tym czasie również Ukraińcy sprowadzili dwa pociągi pancerne. Kontrnatarcie grupy płk. Juliusza Zulaufa powstrzymało ukraiński atak w Zboiskach i Frenelówce. W Lubieniu Małym całe natarcie zatrzymali bohatersko w dziewiątkę żołnierze III Batalionu Śląskiego por. Marcina Gawłowskiego. Ukraińcy nadziali się na dobrze wstrzelaną polską artylerię. Wycofali się uszkodzonym pociągiem, a przy torze kolejowym pozostało kilkadziesiąt ciał napastników. Niestety trzeba było mieć się cały czas na baczności, bo wkrótce został ponowiony atak na Zboiska i Kościarnię. Ukraińska artyleria ostrzelała Dworzec Główny i centrum Lwowa. Jeden z pocisków trafił w Pałac Zamoyskich przy pl. Bernardyńskim, siedzibę lwowskiego sztabu obrony.

    W ostatnich dniach lutego położenie miasta stało się rozpaczliwe. Ukraińcy wznowili zaczepne działania zbrojne wokół Lwowa, a także zaatakowali Rawę Ruską i Bełz. Hrabia Aleksander Skarbek wysłał pilną depeszę do premiera Ignacego Paderewskiego informując, że tylko przysłanie odsieczy, w sile co najmniej 10 tysięcy żołnierzy może uratować sytuację. Sztab ukraiński praktycznie wszystko postawił na jedną kartę (z czego skorzystali bolszewicy na wschodzie), osłabiając pozostałe rejony. W rezultacie pod Lwowem stała przeszło 65-tysięczna armia, a ponadto ściągano artylerię i jednostki pancerne. Gen. Jan Romer wspominał to potem w pamiętnikach.

    Wszystkiemu przyglądała się komisja aliancka, która ani na moment nie opuszczała miasta. Właśnie Berthelemy przerwał ofensywę ukraińską i zmusił obie strony do tego, by 28 lutego ponownie zasiadły przy stole obrad. Wielkie zdziwienie członków alianckiej komisji wywołał fakt, że gdy Ukraińcy zasiadali do rokowań, posłańcy przynieśli wieści o silnym ataku na Dworzec Główny. Właściwie wiadomości nie trzeba było przynosić, bo ukraińskie pociski spadły w okolicach salonek, w których nocowali członkowie wspomnianej komisji. Ponieważ Polacy przyjmowali propozycję Berthelemy'ego, Ukraińcy zaś w ogóle nie chcieli o niej słyszeć, rozmowy znowu zakończyły się fiaskiem. Nie chcąc narażać życia członków komisji, francuski generał zarządził opuszczenie Lwowa. Wyjechał do Poznania. Tu wymógł na Niemcach zapewnienie o niepodejmowaniu żadnych działań wojskowych i zaproponował wzmocnienie Lwowa korpusem gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego. Jak widać, żołnierz francuski wziął się za ratowanie polskiego Lwowa.


  21. marzec

    W nawiązaniu do słów z pamiętników gen. Romera, to właśnie 5 marca miasto dotknął wielki ostrzał artyleryjski. Pociski trafiły w skład broni i amunicji na Dworcu Czerniowieckim. Eksplodował też pociąg z amunicją artyleryjską. Zginęli w nim maszynista Stanisław Starzewski z pomocnikiem Janem Hammerwaldem oraz rotmistrz Tadeusz Bruniewski, którzy pod ogniem artylerii starali się wyjechać pociągiem jak najdalej od zabudowań. W domach w promieniu 500 metrów wyleciały szyby, a gdzieniegdzie zarysowały się ściany. Zaraz potem zapłonęły stojące tam pociągi z żywnością. Zginęło dalszych kilkunastu kolejarzy, żołnierzy i cywilów. Pchor. Maria Maliszewska z Ochotniczej Legii Kobiet rzuciła się wraz z innymi do ratowania, czego można. Opisała to potem w książce „Ze wspomnień legionistki Ochotniczej Legii Kobiet”.

    Przez Lwów, który ponownie okrył się żałobą, przechodziły ponure kondukty, a przecież za chwilę miało miejsce kolejne ponure wydarzenie.

    8 i 9 marca prasa podała, że w ciągu poprzednich dni zmarły pochodzące z hrabiowskich rodzin Maria Dulębianka, Teodozja Dzieduszycka i Maria Opieńska, wielbione przez lwowian bohaterskie sanitariuszki z listopadowej obrony miasta. Teraz wszystkie panie, oprócz ochotniczej służby na froncie, zorganizowały akcję ratunkową dla dzieci zarażonych epidemią tyfusu i grypy hiszpanki, od miesięcy nie ustępujących z prowincji. Organizowały miejsca kwarantanny dla chorych, apelowały o zapewnienie leków dla miejsc internowania ukraińskich jeńców. Zaraziły się tyfusem w Mikulińcach.

    Ich pogrzeby były jednymi z największych manifestacji patriotycznych we Lwowie w XX stuleciu. Najsłynniejsze wszakże i odnotowane szeroko przez prasę było pożegnanie Marii Dulębianki, której ciało złożono początkowo w grobowcu, w którym od 9 lat spoczywała Maria Konopnicka.

    W dniu śmierci Marii Dulębianki doszło do drugiej już krwawej bitwy pod Wołczuchami, zakończonej klęską wojsk polskich. Ukraińcy rozbili grupę płk. Józefa Beckera. Zginęło 383 polskich żołnierzy – ponad 30 % stanu. Wskutek luki w polskiej obronie zostały zaatakowane Brzuchowice pod Lwowem. Atak zatrzymano ogniem artylerii z Cytadeli, jednak wiele drewnianych zabudowań tego turystyczno-uzdrowiskowego przedmieścia zostało zniszczonych.

    Lwów niestety utracił łączność z resztą Polski. Nastąpiły kolejne „wahadłowe” zmiany personalne w polskim dowództwie. Ponownie inicjatywę wziął w swoje ręce gen. Rozwadowski. Na sugerowane z Warszawy wyjście wraz z wojskiem ze Lwowa odpowiedział słynną depeszą: Powziąłem niezłomną decyzję raczej zginąć z załogą, niż w myśl Nacz. Dowództwa opuścić Lwów. Próba przebicia się do Lwowa grupy gen. Romera została zatrzymana przez Ukraińców pod Dobrosinem. Generał poinformował Warszawę, że przewaga wroga jest zbyt wielka (około jedenastokrotna) i nie chce narazić całości swoich sił na zagładę. W tej sytuacji Naczelny Wódz J. Piłsudski nakazał gen. Wacławowi Iwaszkiewiczowi zmontować odsiecz i uderzać na Ukraińców od strony Przemyśla. Jednocześnie obarczył go zwierzchnością nad całą operacją. Czterema batalionami piechoty w odwodzie miał dowodzić gen. Franciszek Aleksandrowicz przybyły z Krakowa. Grupą Wielkopolską zmontowaną dzięki mediacjom I. Paderewskiego dowodził płk Daniel Konarzewski.

    Od 14 marca toczono walki o Gródek Jagielloński, gdzie wyróżniali się „Straceńcy” Romana Abrahama stanowiący obsadę pociągu pancernego „Piłsudczyk”. Pociąg traktowali jako bezpieczną wypadową bazę, choć część składu musiano przeznaczyć na ruchomy lazaret.

    1 Pułk Strzelców Podhalańskich wyparł Ukraińców z Niemirowa. Ochotnicza Kompania Poznańsko-Lwowska por. Jana Ciaucha zdobyła wieś Dołhomościska. W dwudniowej bitwie zginęło tu 41 ochotników. Kolejne Orlęta...


  22. 17 marca

    Ukraińcy wysadzili nocą most pod Kamieniobrodem. Udało się w ostatniej chwili zatrzymać pociąg pancerny, ale na „Piłsudczyka” wjechał nocą jadący z tyłu kolejny lekki pociąg pancerny „Pionier” i uległ poważnym uszkodzeniom. Do Lwowa powrócił pełnomocnik rządu, Aleksander hr. Skarbek. Nazajutrz zmasowany polski atak rozpoczęty o 4.00 nad ranem ponownie przerwał ukraiński kordon wokół Lwowa, lecz tym razem nie zatrzymał się, tylko parł dalej na wschód. Znienacka odezwała się Moskwa, żądając włączenia Galicji Wschodniej do Rosji. Ten absurdalny postulat wyśmiali nawet Anglicy. Oddziały płk. Henryka Minkiewicza obsadziły tory linii Przemyśl-Lwów, umożliwiając ich naprawę. Prace dość sprawnie wykonały ekipy remontowe pod kierunkiem przyszłego premiera RP, kpt. Kazimierza Bartla.

  23. 25 marca

    Udało się otworzyć połączenie kolejowe. W Przemyślu miała miejsce dość nieprzyjemna wymiana zdań miedzy generałami Iwaszkiewiczem i Rozwadowskim. Naczelny Wódz odwołał tego ostatniego z funkcji dowódcy wojsk w Galicji Wschodniej, czego generał Rozwadowski zupełnie się nie spodziewał. Jako obraźliwy przyjął rozkaz wyjazdu na placówkę do Paryża. Jako oficer oczywiście się mu podporządkował, ale przed wyjazdem ze Lwowa wydał stosowne oświadczenie i ustanowił odznaczenie „Orlęta”. W kwietniu owacyjnie żegnany wyjechał ze Lwowa. Mówiło się, że przyczyną odwołania gen. Rozwadowskiego były skargi członków sztabu na jego apodyktyczność oraz kilka nietrafnych posunięć militarnych. Decydującą kroplą goryczy stała się tzw. akcja na Stodolnik, przeprowadzona wbrew stanowisku wielu oficerów. Było to uderzenie uprzedzające, które nie tylko zostało odparte, bo nadziano się na przeważające siły wroga, ale po kilkugodzinnych walkach uszczupliło polskie siły o ponad 400 poległych. Ukraińcy swym kontratakiem zniszczyli również konną baterię sześciu dział. Lwowski sztab wysłał wówczas depeszę do Naczelnego Wodza z prośbą o odwołanie Rozwadowskiego. Endeccy apologeci generała sprawę przedstawiają zupełnie inaczej, twierdząc jednocześnie, że współautorem militarnego sukcesu Obrony Lwowa był również Sikorski.

    Na rozkaz gen. Iwaszkiewicza grupa, a właściwie świeżo utworzony pułk dowodzony przez płk. W. Sikorskiego uderzył na Dobrostany. Bardzo źle rozlokowane ukraińskie straże poddały się praktycznie bez walki. Następnego dnia rozpoczęto naprawę wodociągu przesyłowego zaopatrującego Lwów w wodę.  

    Przez cały czas powstawały oczywiście wiersze i piosenki zagrzewające do walki i dodające ducha polskim żołnierzom. 
  24. kwiecień

    Nadchodziła Wielkanoc. W Wielki Czwartek i Piątek na centrum miasta spadły pociski dalekosiężnej artylerii ukraińskiej. Na Akademickiej, głównym lwowskim corso, i w okolicach padło kilku zabitych, głównie kobiet spieszących z zakupami. W wielkich witrynach cukierni Zaleskiego, gdzie tłumy dzieciarni przyciągała przedświąteczna dekoracja, wypadły szyby. Najtragiczniej było jednak w pobliskiej łaźni miejskiej „Diana”, gdzie pocisk przebił strop i dopiero wewnątrz wybuchł. Do Warszawy szły meldunki, które poskutkowały Uchwałą Sejmu Ustawodawczego domagającą się przyśpieszenia ofensywy w Małopolsce Wschodniej.  

    Tuż po Świętach Wielkanocnych 5 Pułk Piechoty Legionów wyrzucił napastników z Winnik i Lesienic. Na obsadzoną 1200 żołnierzami linię uderzyło nocą 125 Polaków zmuszając przestraszonego przeciwnika do ucieczki. Kolejnych 36 żołnierzy „opróżniło” ukraińskie okopy na Czartowskiej Skale. Łączne straty ukraińskie wyniosły 278 zabitych przy trzech polskich ofiarach i 23 rannych. Kontrnatarcie ukraińskie mające na celu odzyskanie utraconych pozycji zostało zmasakrowane ogniem karabinów maszynowych. Pułk W. Sikorskiego, zabezpieczając południe Lwowa przed artyleryjskim atakiem, przez Rudki i Obroszyn doszedł aż do Hodowicy. Pod Nawarią poległ uwielbiany przez żołnierzy, przybyły z Poznania sierżant Bolesław Krygier prowadzący atak na ukraińskie okopy. Kpt. pilot Camillo Perini poprowadził atak czterech samolotów, które unicestwiły tamtejsze ukraińskie obsady. Wszyscy lotnicy prowadzili atak z wysokości do 50 metrów.  

    Dywizja Lwowska gen. Władysława Jędrzejewskiego zdobyła Kozielniki, Sichów i Sokolniki. Jednocześnie w ataku wyróżniła się Brygada Lwowska dowodzona przez płk. Czesława Mączyńskiego. Do tego stopnia, że pod Dawidowem zmusili do odwrotu pociąg pancerny. III Grupa Lotnicza prowadzona przez Stefana Bastyra zlikwidowała baterie artyleryjskie w Dublanach i Brzuchowicach.


  25. maj

    W pierwszych dniach maja poczęto przygotowywać ordre de bataille generalnej ofensywy mającej ustalić granice Rzeczypospolitej na wschodzie. Przybyły wraz ze swoją Błękitną Armią z Francji (przez Odessę) gen. Józef Haller przyjechał do Lwowa i praktycznie bez chwili odpoczynku przygotował kolejną polską ofensywę, która – mimo kilku nieuniknionych porażek – spowodowała, że wojska polskie posuwały się na wschód. Aczkolwiek jeszcze dwa dni zeszło, bo wołyński korpus gen. Odry nie był gotowy do akcji. W rezultacie ruszono 14 maja. Nie można zapominać, że interwencja Wielkiej Brytanii poskutkowała wkrótce osłabieniem frontu polskiego. Armia gen. Józefa Hallera, zgodnie z sojuszniczymi ustaleniami, podlegała nadal sztabowi marszałka Ferdinanda Focha i generał został przez koalicjantów zobowiązany do jej wycofania. Józef Piłsudski stanął przed trudnym zadaniem dokończenia działań uszczuplonymi siłami. Dalsze sukcesy militarne zawdzięczaliśmy wówczas głównie męstwu i uporowi zwykłych żołnierzy. Ofensywa polska podjęta jakby w odpowiedzi na angielskie (głównie) żądania spowodowała, że koalicjanci chcąc nie chcąc zgodzili się na ustalenie zasadności pretensji polskich do linii Zbrucza. Ale i sami mieliśmy w to wkład, bo Roman Dmowski nieustannie głosił w Wersalu, że Rzeczpospolita powinna mieć w swych granicach jak najmniej mniejszości narodowych i dlatego nie myśli o odbudowie państwa w przedrozbiorowym kształcie. To był ważny moment naszej historii, bowiem wtedy – w maju 1919 roku – nasze nadzieje na odzyskanie Rzeczypospolitej w kształcie przedrozbiorowym stały się na zawsze nierealną mrzonką. Walki trwały jednak dalej.

  26. 9 maja

    Uruchomiono wreszcie, po kilkumiesięcznych walkach, elektrownię na Persenkówce. Z powodu zniszczenia głównych hal, maszyny prądotwórcze ustawiono w dwóch tymczasowych barakach. Ruszyły tramwaje w mieście, w większości mieszkań pojawiło się światło, co zrelacjonowała „Gazeta Lwowska”.

  27. 14 maja

    14 maja na froncie wołyńskim, głównie na południu, ruszyły do natarcia korpus piechoty dowodzony przez gen. Dominique Odry (spolszczonego Francuza) i dywizja jazdy gen. Aleksandra Karnickiego. A od Lwowa podporządkowana wprost gen. Hallerowi mieszana Dywizja Lwowska. Szturm lwowski wspomagały 6 i 7 Eskadra Lotnicza, które ok. 10.00 rano (opóźnienie wynikło z fatalnych warunków atmosferycznych: nocnej burzy i mgły) poprowadzili kpt. Stefan Bastyr i por. Stefan Stec. Jak zanotował Witold Hupert: Polskie samoloty z impetem uderzyły na przeciwnika obrzucając go bombami i z niewielkiej wysokości ostrzeliwując z broni maszynowej. Główny impet uderzenia skierowany był w okolice Kulikowa i Zarudców. Wzbudził wielką panikę i straty pośród bezładnie uciekających, ale już po dwóch godzinach dowódcy ukraińscy opanowali sytuację. Pojawiła się obrona przeciwlotnicza, której sukcesem było zestrzelenie dwóch polskich samolotów. Nad Kulikowem zginęli piloci: por. Zygmunt Kostrzewski i por. Mieczysław Motylewski. Trzeci pilot, por. Franciszek Peter mimo ciężkich ran zdołał dolecieć do Lwowa. 

    Ruszyło lwowskie zgrupowanie gen. Wacława Iwaszkiewicza. Niespodziewanie Ukraińcy kontratakowali w okolicach Kulparkowa na odcinku zwanym Folwark Harajec – dość newralgicznym punkcie z racji ustawienia tam dwóch baterii artylerii polowej. Zimną krwią wykazał się tam plutonowy ogniomistrz Mieczysław Śliwski, który podpuścił Ukraińców na odpowiednią odległość, a potem zasypał ich morderczym ogniem z kartaczy. Przysłana na pomoc grupa wspomagająca por. Zdzisława Salabury przybyła post factum i mogła już zająć się likwidacją i wypieraniem wroga z Kulparkowa.

    Grupa gen. Bronisława Babiańskiego zajęła Łuck. Wzięto tu do niewoli ponad 1000 jeńców wraz ze sztabem ukraińskiej dywizji. Haller nakazał dalsze działania bez zatrzymywania się w mieście, ale rozkaz nigdy do Łucka nie dotarł.
  28. 15 maja

    We Lwowie ogłoszono Dzień Żałoby dla uczczenia 17 Polaków zamordowanych w Złoczowie. Po tzw. wiecu obywatelskim w sali „Sokoła”, uczestnicy wiecu przeszli pochodem w ciszy na pl. Mariacki, pod kolumnę Mickiewicza, gdzie odczytano apel poległych i modlono się w intencji ofiar oraz walczących. 

    Gen. Franciszek Aleksandrowicz zajął Sambor, a Wielkopolska Grupa (głównie jazda) zdobyła Komarno. Płk W. Sikorski ze swymi siłami zajął słabo broniony Szczerzec. 

    Grupa gen. Wł. Jędrzejowskiego, zgodnie z rozkazem Iwaszkiewicza, zaatakowała Zagłębie Naftowe w kierunku Borysławia. Walki trwały do 19 maja i zostały uwieńczone powodzeniem. Nad rzeką Stryj po wyparciu Ukraińców z ich pozycji zainstalowały się oddziały 9 Dywizji Piechoty gen. Antoniego Listowskiego. Wyróżnili się szczególnie Wielkopolanie płk. Daniela Konarzewskiego. Następnie uderzono na miasto Stryj. Sukces był możliwy dzięki bohaterstwu oddziału por. Justyna Mackiewicza, który chcąc uchronić most od wysadzenia zaatakował gniazdo karabinów maszynowych. Sam dowódca, trzymając ckm, zlikwidował główną obsadę przeciwnika. Zginął, ale jego oddział idąc do ataku nie poniósł żadnych strat. Pośmiertnie został odznaczony Virtuti Militari.
  29. 18 maja

    18 maja Stowarzyszenie Pań Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo urządziło we Lwowie wielką kwestę oraz kiermasze wypieków i serwet na rzecz wdów i sierot po poległych obrońcach. Jednocześnie zaapelowano do mieszkańców miasta o spokój, ponieważ tego i następnego dnia przeprowadzano przez Lwów wielkie grupy ukraińskich jeńców. I tu mamy do czynienia z zupełnie nieznaną kartą Orląt. Nie mogąc wycofać nikogo z linii frontu, dowództwo zaapelowało do lwowskich batiarów o udział w formacjach chroniących tych jeńców. Młodzi chłopcy i nierzadko także dziewczęta znakomicie się wywiązali z tego zadania.

    Gdy zajęto Borysławskie Zagłębie Naftowe, przecięto linię zaopatrzenia Ukraińców w broń z Czechosłowacji. Czesi i Słowacy byli wówczas w sojuszu z Zachodnioukraińską Republiką. Odwrót napastników odbywał się w wielkiej panice i nieładzie. Jeszcze do krótkich, acz zaciętych walk doszło w Drohobyczu. O zwycięstwie zadecydowała szarża 9 Pułku Ułanów prowadzonych przez majora Bartmańskiego, który niestety w tym starciu został śmiertelnie ranny. Tym śmiałym atakiem zapobiegli podpaleniu przez Ukraińców dwóch pociągów z cysternami nafty. Zaraz potem równie skutecznie zaatakowano Stryj i Truskawiec.
  30. 20 maja

    20 maja w okolicach Brodów poddała się i przeszła na naszą stronę rusko-tulska dywizja piechoty – około 1600 żołnierzy i 68 oficerów. Gen. Babiański, bojąc się podstępu, nakazał wziąć wszystkich do niewoli i odesłać do obozu internowania do Libawy. Skutkiem tego wydarzenia gen. Haller postanowił przyśpieszyć i wzmocnić atak na linii Brody – Krzemieniec – Kołomyja. Jednak Naczelny Wódz ograniczył tę decyzję z powodu wydarzeń na Śląsku i na granicy czeskiej, gdzie zaczęło dochodzić do zbrojnych prowokacji. Wkrótce odebrano Hallerowi 2 Dywizję Strzelców i wysłano ją na niemiecką granicę. Utrudniło to realizację zamierzonego natarcia. Zanotowano natężenie ukraińskich sabotaży na telegraficznych liniach przesyłowych. Do sztabu płk. Sikorskiego przybyli posłowie atamana Pawlenki z prośbą o kilkudniowe zawieszenie broni. Nasz wywiad doniósł jednak, że Ukraińcom chodzi o czas na koncentrację rozproszonych sił. Odmówiono pertraktacji. W tym czasie płk Minkiewicz uderzył na Duniów – Lisko, a Dywizja Lwowska na Barszczowicze. Okazało się wkrótce, że planowanym miejscem ukraińskiej koncentracji były Podbereźce. 

    Niespodziewanie przyszła do Warszawy depesza z Bukaresztu. Rumuni zaoferowali pomoc w postaci swej Dywizji Pancernej liczącej 10 000 żołnierzy. Był to skutek zagrożenia ich granicy setkami ukraińskich dezerterów. Józef Piłsudski podziękował i odmówił, bojąc się wkroczenia tych sił w polskie granice. Zmienił jednak tę decyzję po 5 dniach, w związku z planowanym przejściem z Odessy 4 Dywizji Strzelców gen. Lucjana Żeligowskiego. Jednak kontyngent rumuński ograniczono o 2 tys. żołnierzy.
  31. 22 maja

    22 maja 1919 roku wyparto ostatecznie siły ukraińskie ze wschodnich okolic Lwowa. Cała linia frontu przesunęła się zatem na wschód. Rząd ukraiński uciekł ze Zdołbunowa do Dubna. Okazało się wkrótce, że kijowski rząd zawarł samobójcze, tajne porozumienie z bolszewikami, których wojska pojawiły się na wschodnich krańcach Wołynia. Jednocześnie nastąpił atak Ukraińców na polskie pozycje w okolicach Buska. Grupa płk. Minkiewicza składała się z wyczerpanych ciągłymi marszami oddziałów piechoty. Było w niej wielu rannych, a stany batalionów spadły przeciętnie do 150 żołnierzy. Moment ataku był, dzięki szpiegom, bardzo zręcznie wybrany. Polacy ponieśli dotkliwe straty, a Ukraińcy zawładnęli na jeden dzień miejscowościami Kupcze, Lisko i Busko.

  32. 23 maja

    Dzięki pomocy 2 Dywizji Strzelców Lwowskich odzyskano Busko i okoliczne, zajęte przez Ukraińców miejscowości. Gen. Babiański zdobył Sarny nad Horyniem, głównie dzięki fenomenalnej szarży kawalerii. Dywizje legionowe utworzyły front na rzece Świcy w Karpatach Wschodnich. Płk Minkiewicz zdobył Krasne i Husiatyn. Grupa gen. Hallera została osłabiona odebraniem 2 Dywizji Strzelców i wysłaniem ich na Śląsk, skutkiem czego ograniczono zdolności manewrowe i ofensywę na północ od Dniestru.

  33. 26 maja

    W Stanisławowie wybuchło antyukraińskie powstanie. Grupy cywilów rzuciły się do rozbrajania Ukraińców. Uczestniczyła w tym młodzież gimnazjalna – Stanisławowskie Orlęta. Ataman Semen Petlura zakazał strzelania do Polaków. Wkrótce nadeszli strzelcy Żeligowskiego wraz z Rumunami i sytuacja uległa stabilizacji. Ostatnie zagrożone okrążeniem oddziały ukraińskie poddały bez walki Przemyślany. W związku z niezwykle silnym naciskiem Anglii zdecydowano sztab gen. Hallera wycofać aż do Częstochowy. Grupa gen. Karnickiego, po zniszczeniu sił ukraińskich w okolicach Beresteczka, pomyślnie zaatakowała Olesko. Dywizja Lwowska została przeorganizowana, wcielono do niej żołnierzy z rozbitych jednostek i utworzono w ten sposób 5 Dywizję Piechoty. 2 Pułk Ułanów śmiałym manewrem, przy współudziale mieszkańców wsi, opanował Podhorce. Gen. Haller mimo rozkazu wycofania, cały czas pod różnymi pretekstami opróżniał odwrót swych sił. Grupa gen. Jędrzejowskiego doszła do Halicza.

  34. 31 maja

    W miejscowości Kozowa doszło do jednej z nierzadkich w ostatnich dniach sytuacji. Dowództwo ukraińskiego batalionu, widząc zbliżający się 19 Pułk Piechoty Odsieczy Lwowa, wywiesiło białe flagi. Nic o tym nie wiedzieli inni, znajdujący się na kolejowym dworcu i zamówili pociąg prowiantowy z nieodległej stacji Denysów. W rezultacie Ukraińcy zmuszeni zostali do podzielenia się żywnością ze zdrożonymi Polakami. Niedługo później por. Aleksander Gembal dowiedział się, że obok, we wsi Poczaplińce kwateruje kolejny batalion. Po obiedzie przypuszczono atak. Bardzo krótki, bo i tutejsi Ukraińcy się poddali. Do niebezpiecznej sytuacji doszło pod Janówką. Polacy tak się zagalopowali, że wpadli w środek ukraińskiej dywizji. Zaskoczeni Ukraińcy uformowali szyk dwu sotni kawalerii. Jednak ich atak uprzedził por. Michał Magda nakazując zmasowany ogień karabinów maszynowych. Ukraińscy kawalerzyści w popłochu zaczęli się wycofywać tratując własnych żołnierzy. Wówczas Polacy przypuścili szturm. Wzięto do niewoli ponad 1 500 żołnierzy wroga, choć większość zdołała zbiec. 

    20-osobowy oddział kpt. Romana Abrahama zdobył wieczorem Kopyczyńce i obsadził miejscowy dworzec. Nocą zajechał tu ukraiński pociąg pancerny. Polacy dysponowali tylko jednym ciężkim karabinem maszynowym. Postanowiono jednak zmylić przeciwnika. Podjął się tego plut. Władysław Lencznar z szeregowcem ładowniczym. Gdy z pociągu wysypała się ukraińska tyraliera, otworzyli ogień, a potem przebiegli w inne, korzystniejsze miejsce. Gdy Ukraińcy podeszli blisko, skosili praktycznie wszystkich. Dla zdezorientowania przeciwnika Polacy zaczęli krzyczeć, że przestają strzelać, by pozwolić zabrać zabitych i rannych. Ukraińcy zabrali swych zabitych i rannych i wycofali się pociągiem do Czortkowa.

    22 Pułk Piechoty zdobył Tarnopol. Por. Aleksander Gembal zainstalował swój sztab na dworcu. Zaskoczeni Ukraińcy po krótkiej walce poddali dwa pociągi. Jeden amunicyjny, a drugi prowiantowy. Polscy żołnierze z łatwością opanowali miasto. Zginęło niestety pięciu polskich żołnierzy.


  35. 3 czerwca

    Ukraińcy podpalili mosty na Złotej Lipie. Mimo tego 10 Pułk Piechoty prowadzony przez por. Marcina Gawłowskiego przeszedł przez jeden z nich. Dowództwo ukraińskiego batalionu po krótkiej walce zdecydowało się na kapitulację. Lwowskie Dowództwo Frontu zarządziło chwilowe zatrzymanie ofensywy, aby skoordynować działania na poszczególnych odcinkach. Zanim jednak doszło do zatrzymania ofensywy 5 Dywizja szybkim szturmem zajęła Monasterzyska i Buczacz. Niestety, na Wołyniu nastąpił atak bolszewickiej brygady na Rafajłówkę nad Styrem. Polski wywiad zdobył informację, że Rosjanie chcą utworzyć tam bazę do zaatakowania Pińska. Nazajutrz cofnięto więc decyzję zatrzymania ofensywy.

  36. 6 czerwca

    27 Pułk Piechoty stoczył ciężki bój pod Radziwiłłowem. Poległo ponad 60 polskich żołnierzy. Melchior Wańkowicz w „Strzępach epopei” opisze bohaterstwo kpr. Andrzeja Śliwińskiego otoczonego ze swym plutonem. Gdy wszyscy koledzy polegli, a jemu zabrakło amunicji, rozerwał się granatem przeciwpancernym zabierając ze sobą 8 Ukraińców. I tak by go przecież zabili, ale powoli. Sytuację widzieli z pewnej odległości dwaj ocaleli ranni żołnierze. 

    Niestety, niespodziewany kontratak Ukraińców na Czortków wywołał panikę w polskich oddziałach mjr. Jaklicza. Ponadto Polacy zostali boleśnie ostrzelani z artylerii polowej. Zginęło około 175 żołnierzy. Był to początek ukraińskiej kontrofensywy pod nowym dowództwem gen. Ołeksandra Hrekiwa, mianowanego na miejsce atamana Pawlenki. Najbliżej linii kontrataku stała nowa, 4 Dywizja Piechoty płk. Sikorskiego i mogłaby przeciwdziałać, gdyby nie była rozproszona na odcinku ok. 170 km aż po Buczacz. Ogólnie w polskim dowództwie sytuację nieco lekceważono. A przecież, choć zbliżał się finał, popłynąć miało jeszcze sporo polskiej krwi.

    Sytuacja w ukraińskich szeregach była dość trudna. Już wiosną donosił o tym Józefowi Piłsudskiemu były poseł wiedeński Adolf hr. Cieński. 

    Tymczasem do nowych klęsk wiódł Ukraińców wspomniany gen. Hrekiw (Grekow), a po nim niezwykle tragiczna postać – gen. Myron Tarnawski. Skomplikowane były losy jego samego i jego najbliższych. Generał mówił wyłącznie po polsku, ożeniony był z Polką, a dwie swe córki wychowywał w ojczyźnianym, polskim duchu. Nie dożył chwili, gdy obie jego córki zostały okrutnie zamordowane przez bandę UPA. Co do oceny jego dowodzenia – nie był wybitnym strategiem. Przecież w czasie końcowych walk dowodził świetnie uzbrojoną armią o ponad 20 tys. żołnierzy liczniejszą od sił polskich.


  37. 14 czerwca

    14 czerwca pod wsią Kupczyńce nieopodal Tarnopola zginął 17-letni ochotnik z Płocka – Jan Grabski. Nie on jeden życie z młodziutkiego rodzeństwa, które przybyło tu z Płocka. Tadeusz – starszy brat Janka został ciężko ranny pod Przemyślem. Wrócił do rodzinnego miasta, ale nie odzyskał już pełni zdrowia i zmarł 28 lutego 1928 roku. Jako pierwsza oddała życie najmłodsza z rodzeństwa, 15-letnia Helenka, która po prostu uciekła z domu i przyłączyła się do braci. Zginęła na Dworcu Głównym 11 kwietnia 1919 roku, w czasie artyleryjskiego, ukraińskiego ostrzału. Uparła się i nie chciała zejść z warty. Zachowały się jej listy pisane do rodziców.

    Trumny trójki poległych z pięciorga rodzeństwa zostały na życzenie rodziców w 1924 roku przeniesione do Płocka.

    Skutkiem wspomnianego wcześniej rozprzężenia polskiej obrony Ukraińcy odnieść mieli jeszcze kilka sukcesów. Od 25 do 27 czerwca odpierano atak na linii Brody – Olesko – Bełżec – Gołogóry i dalej na Dniestrze. By zapobiec niepotrzebnym stratom, Józef Piłsudski polecił wzmocnić polski front 6 Dywizją Strzelców gen. Hallera, ponownie wróconą tu ze Śląska. Sam pokierował uderzeniem przybywając tu 27 czerwca. W rezultacie polskie siły obsadziły front 50 km dalej już dwa dni później.
  38. 29 czerwca

    Dano wojsku dwa dni na odpoczynek i przygotowano kolejne natarcie. Polskie dowództwo oceniało, że spotkają się z silnym oporem Ukraińców i z tego powodu osiągnięcie kolejnej linii zaplanowano dopiero na 14 lipca. Ale znowu fenomenalnym dowodzeniem wykazał się poznany już przez nas młody oficer, por. Stanisław Maczek. Jego poczynania wzbudziły podziw przyszłego Marszałka. 5 lipca wywiad doniósł Maczkowi o rozlokowaniu sił ukraińskich na wzgórzach (w tym zamkowym) nad Jazłowcem. Porucznik rozrysował sobie całość i wezwał do siebie chor. Zygmunta Zawadowskiego. Uradzili wspólnie obejście ukraińskich pozycji z jednej strony wraz z jednoczesnym szturmem od czoła. Ruszyli nad ranem 6 lipca. Zawadowski wraz ze swoimi chłopcami wdarł się do ukraińskich okopów, gdzie wystrzelano obsługę karabinów maszynowych. Ukraińcy nie mogli otrzymać pomocy z kolejnej linii umocnień, bo tamtymi zajęli się żołnierze Maczka dowodzeni przez plut. Karola Szajnę. W okopach zaś szeregowi Izydor Kielar i Jan Bolanowski „kończyli” porządki. Pozostali ukraińscy żołnierze uciekali w popłochu porzucając broń.

    Na terenie klasztoru urządzono lazaret wojskowy dla obu stron. Jednym z tutejszych bohaterów był ppor. Jerzy Skarbek-Rudzki, który ze swą grupą opanował tutejszy dworzec, odbierając Ukraińcom łączność telegraficzną. Polegnie on w wojnie bolszewickiej 31 sierpnia 1920 r. w starciu pod Komarowem.

    Od najlepszej strony pokazali się tutaj ułani z 1 Dywizji Jazdy zgrupowania gen. Lucjana Żeligowskiego. Jazłowiec, który stał się jednym z symboli polskiej jazdy, był świadkiem pozornie nierokującej sukcesu szarży. 11 lipca ppor. Edward Godlewski zauważył idący od miasta 500-osobowy pułk ukraiński. Mimo iż dysponował tylko dwoma szwadronami jazdy (ok. 80 ułanów) zdecydował się zaatakować. Brawurowa szarża całkowicie rozbiła szeregi wroga, zdobyto 8 ciężkich karabinów maszynowych. Po tej szarży pułk ułanów otrzymał słynny tytuł Ułanów Jazłowieckich. Przesłuchiwani jeńcy zeznali, że w dalszych wsiach (Głęboka i Kadłubiska) znajdują się większe siły ukraińskie, a maszerowali właśnie w tym kierunku dla połączenia sił. W porozumieniu z mjr. Konstantym Plisowskim i jego pułkiem piechoty zdecydowano się ich zaatakować – teraz w liczbie ponad 600 żołnierzy. Nieprzyjaciel dysponował siłą ponad 2 500 żołnierzy i dwoma samochodami pancernymi. Mimo to znakomita szarża spowodowała śmierć 210 Ukraińców oraz zdobycie obu tankietek. Reszta wrogów rzuciła się do panicznej ucieczki. Po polskiej stronie opłakiwano jednego ułana – plut. Stanisława Sekułę. Spoczął na cmentarzyku przyklasztornym. Konstanty Plisowski, już w stopniu pułkownika, zostanie wzięty do niewoli przez Sowietów w 1939 roku i spocznie w dołach katyńskich.

    Pościg za wycofującymi się w panice Ukraińcami trwał jeszcze dwa dni. Zakończyła go kolejna szarża pod wsią Sadki. Rząd Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej zdecydował się wycofać swe siły za rzekę Zbrucz. Nie znając tej decyzji polskie dowództwo zdecydowało o zatrzymaniu polskich sił na linii frontu i wysłaniu parlamentariuszy do dowództwa Ukraińskiej Halickiej Armii. Mieli przekazać decyzję Rady Najwyższej Ententy (obradującej na Konferencji Wersalskiej) uznającą suwerenne prawo Polski do zwierzchności nad terenami dawnego zaboru austriackiego i części rosyjskiego. Był to dość dotkliwy cios dla Ukraińców i co najważniejsze – wielkie zaskoczenie. Przekazując wszelkie prerogatywy delegacji czesko-słowackiej byli przekonani, że polskie oczekiwania zostaną odrzucone. Na wersalskie ustalenia najszybciej zareagowała Mokwa. Lenin zaproponował Ukraińcom sojusz, a pierwszym jego świadectwem miało być aresztowanie Petlury (twierdzącego już od dłuższego czasu, że Moskwa jest większym zagrożeniem niż Polska) i przekazanie go bolszewikom. Jednak chwilowo nie było o tym mowy.


  39. Pokój

    1 września 1919 roku przedstawiciele Polski i Ukraińskiej Republiki Ludowej podpisali porozumienie, na mocy którego linię rzeki uznano za granicę obu państw. Symeon Petlura i jego rząd potwierdzili to w specjalnej, osobnej deklaracji. Wydawało się wówczas wszystkim, że bohaterstwo i ofiara Orląt nie poszły i nie pójdą na marne. Nie będzie już potrzeby przelewania krwi młodych i najmłodszych. Nie tylko pod Lwowem, nie tylko na Kresach. Jednak gdy większość kraju świętowała i gotowała się do odbudowy, nadchodził czas trzeciej Obrony Najjaśniejszej. 

  40. Sojusz

    22 kwietnia 1920 roku podpisany został w Warszawie sojusz między Rzeczypospolita Polską a Ukraińską Republiką Ludową, a wraz z nim wojskowa konwencja. Jeszcze raz podkreślano, że granicą między obu krajami jest rzeka Zbrucz. Zawarto przymierze wojskowe o wspólnej walce przeciw wrogom. J. Piłsudski przeforsował koncepcję uzbrojenia przez Polskę trzech ochotniczych dywizji ukraińskich, w zamian za oddanie ich dowództwa polskim generałom. Jak się wkrótce okazało, nic z tego nie wyszło, ponieważ… zabrakło ukraińskich ochotników. Pozostały jedynie formacje żołnierzy poborowych, które – trzeba uczciwie przyznać – będą bardzo dzielnie walczyły po polskiej stronie. 

    Wszystko szło zatem w korzystnym dla obu stron kierunku. Teoretycznie, bo jak następne dekady miały pokazać, to nie Symeona Petlurę wybrać mieli sobie Ukraińcy jako przywódcę i reprezentanta niepodległościowych ambicji.

więcej