Trzeba wyraźnie podkreślić, że ukraiński zamach stanu nie wziął się ze spontanicznego odruchu. Do Lwowa, Przemyśla, Stanisławowa i innych ważkich strategicznie miejsc od dłuższego czasu przerzucano pułki złożone praktycznie z samych Ukraińców. Umundurowani Polacy wysyłani byli głównie na front południowy – do Czarnogóry, Serbii, na Półwysep Apeniński. Znalazło to odbicie w słynnej pieśni – „Marszu lwowskich dzieci” – wówczas właśnie powstałej do melodii z operetki Leo Falla „Księżniczka dolara”.
×
W dzień deszczowy i ponury
Z cytadeli idą góry
Szeregami lwowskie dzieci,
Idą tułać się po świecie.
Na granicy Czarnogórza
Czeka nas mitręga duża.
Może nawet tam
Czeka na nas wróg,
A więc prowadź, prowadź Bóg. […]
Austriacki hymn
Już muzyka gra,
A więc żegnaj, matko ma!
Żegnaj, siostro, żegnaj, bracie,
Wiem, że żałość w sercu macie,
Władze płakać wam nie bronią,
Po kościołach dzwony dzwonią.
Z dala widać już, niestety,
Wieże kościoła Elżbiety. […]
Może uda się,
Że powrócę zdrów
I zobaczę miasto Lwów.
Wielki udział w nastawieniu Ukraińców do Polaków i Polski miała cerkiew grekokatolicka. I nie chodzi bynajmniej o wcześniej wspomnianego zwierzchnika, metropolitę Szeptyckiego. Każdy z unickich parochów (pasterzy, czyli proboszczów) miał w swej parafii ponad tysiąc dorosłych wiernych. A przecież tych parafii było grubo ponad 2 tysiące (wyłącznie w zaborze austriackim – w rosyjskim unici byli zakazani). I księża ci, poza opieką nad krzywdzonymi włościanami, budowali niestety podstawy schematów nacjonalistycznych.
Centrum Galicji, czyli Lwów, tuż przed wybuchem wielkiej wojny zamieszkiwało około 210 tys. ludzi. Opierając się na ukraińskich danych (O. Stefaniv, prof. Uniwersytetu Lwowskiego, wziął je z austriackich archiwów i opublikował w 1992 roku) można uznać, że ok. 110 tys. mieszkańców Lwowa deklarowało narodowość polską, 57 tys. żydowską, a 38 tys. ukraińską.
O powstających jak grzyby po deszczu ugrupowaniach politycznych już była już mowa wcześniej, ale warto zdawać sobie sprawę, że powstawały tu także ukraińskie organizacje paramilitarne. Rodziły się pod okiem, a nierzadko z akceptacją komendy austriackiego XI Okręgu Wojennego z siedzibą we Lwowie.
×
Pierwszą znaczącą ukraińską organizacją paramilitarną było Towarzystwo Gimnastyczne „Sicz” założone w 1900 roku i przekształcone po ponad dekadzie (w 1912 roku) w Ukraiński Związek Siczowy. To z niego wywodzi się Towarzystwo Strzelców Siczowych, rok później oficjalnie zarejestrowane w Namiestnictwie. Michał Bobrzyński pod naciskiem Austriaków musiał to zaakceptować. Szczególnie niebezpieczne było statutowe odwoływanie się do tradycji kozackich z okresu rokoszu Chmielnickiego i rabacji humańskiej, choć jednocześnie postulowano całkowite oderwanie Ukrainy od Rosji. Austriacy, widząc nieuchronność przyszłego starcia z Rosją, liczyli w tym przypadku na wzmocnienie swych sił. I się przeliczyli, bo ukraińscy Siczowi Strzelcy (ostateczna nazwa dwóch ugrupowań) zebrali raptem pięciuset ochotników. Ale i to wystarczyło, by lwowian mocno wystraszyć. 27 czerwca 1914 roku, a więc w przededniu wojny, dowódcy – Roman Daszkewycz i Wołodymyr Starowolski – zorganizowali we Lwowie militarny wiec zwieńczony defiladą uzbrojonych przez Austriaków piechociarzy-strzelców. Nie obyło się bez antypolskich pieśni i okrzyków. Co ciekawe, następnego dnia padły znane wszystkim strzały w Sarajewie.
Kolejną – znacznie liczniejszą – paramilitarną organizacją był ukraiński skauting. Czerpiąc z wzorców brytyjskich i polskich 12 kwietnia 1912 roku (data pierwszej przysięgi) powołano kureń im. hetmana Petro Sahajdacznego w Gimnazjum Akademickim we Lwowie. W ciągu dwóch lat liczba członków „Płasta” wzrosła do 2 tysięcy.
5 sierpnia 1914 roku Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Rosji. O ile w sferze militarnej mieliśmy na terenie Galicji znakomitą przewagę, to w kwestiach politycznych Ukraińcy działali energiczniej. Już pod koniec lipca powstała Hołowna Ukrajińska Rada (Główna Rada Ukraińska), która ogłosiła wiernopoddańczy wobec Wiednia manifest. Zapewniano w nim o lojalności wobec obu niemieckich monarchii i wzywano naród ukraiński do walki u boku Wiednia i Berlina o wyzwolenie spod jarzma Polski i Rosji. Siedzibę nowego rządu ustanowiono we Lwowie, by już po kilku miesiącach „przenieść się” w bezpieczniejsze miejsce – do Wiednia.
×
Przewodniczącym rady został obrany Kost Łewycki, czołowy ukraiński endek, autor wspomnianego wyżej manifestu. Nie zapomnieli mu tego Rosjanie, tym razem w mundurach bolszewickich, aresztując go po latach, w listopadzie 1939 roku. Powrócił do Lwowa w 1941 roku, ale tak wycieńczony pobytem na Łubiance i w Butyrkach, że wkrótce zmarł. W składzie prezydium rady znaleźli się ponadto: Mychajło Pawłyk – działacz Ukraińskiej Partii Socjalistyczno- Radykalnej, który nie doczekał walk ze znienawidzonymi przez siebie Polakami, bo zmarł już w 1915 roku; Mykoła Hankewycz (żydowskiego pochodzenia) – jedyny w radzie przeciwnik walki z Polakami, choć mocno komunizujący (jego synem był znany polski historyk prof. Henryk Wereszycki z UJ) oraz Stepan Baran – członek Ukraińskiej Partii Narodowo-Demokratycznej, poseł II RP, a w czasie okupacji współpracownik Bandery i Wydziału Propagandy GG u Hansa Franka. Zmarł w Monachium w 1953 roku.
Polacy całkowicie zlekceważyli działalność ukraińskich organizacji i partii i debatowali nad znaczeniem „aktu cesarzy”, czyli manifestu podpisanego przez Franciszka Józefa i Wilhelma II Hohenzollerna. Manifest głosił przywrócenie polskiej państwowości na terenie zaboru rosyjskiego oraz części zaborów niemieckiego (bez Poznania i Pomorza) i austriackiego. Zaniepokojeni tym Ukraińcy zaczęli budować struktury konspiracyjnej, w założeniu niezależnej od Wiednia siły wojskowej. Ale wywiad austriacki nie spał. W Wiedniu doszło do aresztowań. Chwilowych, bo przecież trwały walki, a zniechęcanie do siebie naganiaczy mięsa armatniego byłoby samobójstwem. Zatem nie ruszono dowódców „tajnej” (w rozumieniu Ukraińców) Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UOW). Być może dlatego, że poparli oni plany Wasyla Wyszywanego, który podpisywał się pod ideą utrzymania Austro-Węgier i nie brał pod uwagę rozpadu imperium.
Ukraińska Organizacja Wojskowa
×
Na czele UOW stali Dmytro Witowski (organizator zamachu na namiestnika A. Potockiego, zaraz potem awansowany na stopień oficerski w armii austriackiej, zginie w katastrofie lotniczej w 1919 r.), mjr Osyp Bukszowanyj (po klęsce w wojnie z Polską przejdzie na stronę sowiecką i w początkach „wielkiej czystki” w 1933 roku zostanie zamordowany w Kijowie przez Rosjan), Hryhorij Kossak (postąpi tak samo jak Bukszowanyj i zginie rozstrzelany przez Rosjan w 1932 roku) oraz Iwan Syjak (potem aktywny bolszewik, otrzyma strzał w głowę w Kijowie w 1937 roku).
Wkrótce jednak bardzo się skomplikowała sytuacja w Rosji. Nastąpiły kolejne przewroty, zwieńczone październikowym w 1917 roku. Wschodnie imperium miało się odradzać pod nowymi sztandarami. 16 grudnia 1917 roku Lenin i Rada Komisarzy Ludowych ogłosili manifest o „samostanowieniu narodów gnębionych dotąd przez carską Rosję”. Jednocześnie jednak Trocki organizował na terenach tych przewidywalnie „samodzielnych” państw bolszewickie agentury. Pod nazwami sekretariatów rządowych. W ten sposób w Charkowie ogłoszono powstanie Sekretariatu Ukraińskiej Partii Robotniczo-Chłopskiej. 9 stycznia 1918 roku proklamowano niezależność nowego państwa w federacji z Rosją. Dokładnie miesiąc potem podpisano traktat brzeski.
×
Traktat pokojowy podpisany w Brześciu 9 lutego 1918 między Cesarstwem Niemieckim i Austro-Węgrami oraz ich sojusznikami Królestwem Bułgarii i Imperium Osmańskim (Turcją) a Ukraińską Republiką Ludową.
Niespodziewanie, nie tylko dla Polaków, do rozmów w Brześciu zaproszono Ukraińców, którzy nie stanowili żadnej niezależnej strony w wojnie.
Dla międzynarodowej legitymizacji traktatu do stołu zasiedli Bułgarzy, Azerowie i Turcy. Niemcy nie zgodzili się na obecność w Brześciu polskich przedstawicieli. Ukraińską Republikę Ludową, fikcyjne państwo ukraińskie nieokreślone terytorialnie, bez administracji, bez armii, reprezentowali: były student, dwudziestosiedmioletni Ołeksandr Sewruk (wydelegowany przez lwowski zjazd ukraińskich studentów), Wsewołod Hołubowycz i Nykoła Lewicki.
Porozumienie z państwami centralnymi Ukraińcy uzależnili od spełnienia kilku warunków: domagano się włączenia do nowo powstałego państwa ukraińskiego (czyli Ukraińskiej Republiki Ludowej – URL;) jak to określono „etnicznych ziem ukraińskich znajdujących się pod administracją Polską i Austro-Węgier”, w tym Chełmszczyzny, Podlasia i Nadsania. Postulowano utworzenie z ziem Galicji Wschodniej autonomicznej prowincji ukraińskiej. Niemiecki generał z junkierskiej rodziny z Prus Wschodnich, Max Hoffmann, oświadczył tam (co zaprotokołowano): Niepodległe państwo polskie uważałem i uważam za utopię, nie miałem więc żadnych wątpliwości i przyrzekłem Ukraińcom poparcie w sprawie chełmskiej; domaganie się natomiast terytorium austriackiego uznałem za bezczelność. A potem? Rozpoczęto niezłe pijaństwo i niekończące się posiady pokerowe. Niejako na deser tego towarzyskiego spotkania uchwalono włączenie do terytorium URL Chełmszczyzny, Roztocza i części Podlasia. W zamian za to Ukraińcy zobowiązali się dostarczyć Niemcom ponad milion ton zbóż i do 50 tys. ton żywca dla wyżywienia armii. W tajnym protokole, zdradzonym jednak w trakcie pijaństw Rosjanom, państwa centralne zobowiązały się do wsparcia URL w jej dążeniach do uzyskania niezależności od Rosji bolszewickiej. Znalazła się tam oczywiście wzmianka o URL jako o kraju koronnym (patrz Habsburgowie). Jednym słowem – niezły, acz niebezpieczny dla Polski bełkot.
Na wieść o szczegółach traktatu w środowiskach polskich zawrzało. I to we wszystkich zaborach. Sprzeciw wobec porozumienia otwarcie zamanifestowano w katolickich kościołach. Pokojem tym, podpisanym w Brześciu Litewskim w dniu 9 lutego 1918 r., rozdarto Królestwo Polskie, oddając ziemię chełmską i podlaską utworzonemu tym traktatem państwu ukraińskiemu. Było to już wprost niezrozumiałe bezprawie i niesłychany gwałt, gdyż „tak Chełmszczyzna, jak i Podlaskie wchodziły zawsze w skład Królestwa, stanowiąc jego integralną część i były zamieszkane prawie wyłącznie przez ludność polską” – tak głoszono w oficjalnych listach apostolskich.
Wspomniany wcześniej generał gubernator w Lublinie, Stanisław Szeptycki, złożył dymisję. Ogłoszono konieczność czynnego bojkotu postanowień traktatu brzeskiego. Skutkiem tego wybuchły strajki, a na ulicach miast Galicji powstające ad hoc grupy rozbrajały żołnierzy c.k. armii oraz napadały na posterunki żandarmerii.
Szybko jednak okazało się, że URL nie jest w stanie zapewnić państwom centralnym oczekiwanych przez nie dostaw żywności. Do tego bolszewicy bez zbytnich trudności opanowali Kijów. Ukraińcy wezwali na pomoc Niemców, stolicę odzyskano, a nowi okupanci we współpracy z opozycyjną wobec Centralnej Rady Ukrainy Ukraińską Partią Demokratyczno-Włościańską mianowali naczelnym wodzem wojsk ukraińskich Pawła Skoropadskiego…. generała armii rosyjskiej.
×
Mamy tu do czynienia z kolejną „kolorową” postacią, choć nie tak eksponowaną, jak w przypadku Habsburga. To Skoropadski wprowadził wówczas termin państwo ukraińskie (ukraińskaja dzierżawa) pod niemieckim protektoratem. Był monarchistą z przekonania (obwołując się spadkobiercą idei Chmielnickiego i ogłaszając atamanem). Stworzył partię zwana atamańcami albo skoropadczykami, która ogłosiła go dziedzicznym królem Ukrainy. Jednak gdy Państwa Centralne poniosły klęskę, opowiedział się za zjednoczeniem z sowiecką Rosją. Obalony przez Polaków i Petlurę uciekł do Niemiec, gdzie potem „romansował” ze środowiskami hitlerowskimi. Zginął w bombardowaniu Monachium w kwietniu 1945 roku. Jego syna Daniłę zlikwidowali dla pewności moskiewscy agenci w Londynie w 1957 roku.
Dowództwo II Brygady Legionów po ujawnieniu ustaleń traktatu podjęło decyzję przekroczenia linii frontu i połączenia się z polskimi siłami formowanymi w Rosji. Oddziały Polskiego Korpusu Posiłkowego chcąc uniknąć starcia z Austriakami ogłosiły ćwiczenia polowe, maskujące przemarsz. Generała Zielińskiego, przeciwnego akcji, aresztowano. Jednak wywiad austriacki nie spał. Dużo im pokazała msza pogrzebowa rotmistrza Włodzimierza Mężyńskiego. Historycy piszą, że to jedna z najbardziej symbolicznych w dziejach takich uroczystości, porównywalna do tej kończącej „Trylogię” Sienkiewicza.
×
W trakcie uroczystości, która odbyła się w świątyni w Mamajowcach, kapelan Legionów, Józef Panaś, wygłosił płomienne kazanie, a potem podeptał austriackie i niemieckie ordery. Podobnie uczynili żołnierze i oficerowie zebrani w kościele. Zaraz potem poczęto ruszać w stronę pozycji rosyjskich... Austriacy zagrodzili im drogę pułkiem złożonym z Chorwatów. Doszło do słynnej bitwy pod Rarańczą, w której poległo kilkunastu Polaków, ale na drugą stronę frontu przedostało się 100 oficerów i ok. 1500 żołnierzy. Los starcia przesądzili wspaniałą szarżą polscy ułani. Niestety, trzeba było uważać na Ukraińców i bolszewików, dezerterów z carskiej armii. Przetrwanie bez zapasów żywności, odzieży oraz amunicji było nie lada wyzwaniem. Na początku marca 1918 r. buntownicy osiągnęli swój cel. Udało się im połączyć z II Korpusem Polskim gen. Sylwestra Stankiewicza. A wkrótce całością dowodził gen. Józef Haller. Bardzo dopomógł zaopatrzeniem z Kamieńca Podolskiego Tadeusz Hołówko.
Austriacy dość poważnie przestraszyli się polskiego buntu. Zupełnie inaczej, dość butnie zachowywali się Niemcy. Gubernator Besseler zakazał nawet funkcjonowania polskich punktów werbunkowych w zaborze niemieckim. Gdy Wiedeń wystąpił z propozycją zmiany ustaleń traktatu brzeskiego, zawrzało z kolei wśród Ukraińców. W marcu w lwowskim lokalu „Proswity” rozpoczęli cykl tajnych spotkań komitetu politycznego i uchwalili organizację tajnych struktur wojskowych. Zarządzać nimi miał Ukraiński Generalny Komisariat Wojskowy (UHWK).
Głównym celem UHWK było przejęcie władzy nad ziemiami Galicji Wschodniej – w miarę szybkie, czyli metodą zamachu, a według ukraińskiej terminologii „wyzwolenia”.
Ukraiński Generalny Komisariat Wojskowy
×
W skład tego gremium weszli m.in. Iwan Kedryn-Rudnycki (historyk z UJK), Ludomyr Ohonowski (działacz ukraińskiego „Sokoła”), Wasyl Baranik (zamordowany przez NKWD w 1940 r.), Dmytro Palijiw (jeden z późniejszych dowódców SS Galizien, poległ pod Brodami w 1944 r.). Wbrew pierwotnym założeniom termin walki przełożono na późną jesień. Galicję podzielono na okręgi. Jednym z powodów przesunięcia daty była kwestia ściągnięcia pozostałych oddziałów złożonych z Ukraińców walczących na froncie włoskim i bałkańskim. Jednocześnie chodziło o logistyczną i dowódczą pomoc Wiednia. Zabiegano też o przeniesienie sił Ukraińskich Strzelców Siczowych do Lwowa i w jego okolice. Początkowo sprzeciwiali się temu namiestnik Karl von Huyn oraz gen. Karl von Pfeffer – komendant wojskowy Lwowa. Wszystko się zmieniło po 4 października, gdy Austro-Węgry poprosiły o rozejm. Ukraińska Reprezentacja Parlamentarna 10 października zwołała radę narodową we Lwowie. Patronował im metropolita Szeptycki, a obrady otworzył Jewhen Petruszewycz (zmarł w Berlinie w 1940 r.). Zapowiedziano prace nad konstytucją nowego państwa. To wówczas zdecydowano się przekazać dowództwo nad Ukraińskimi Strzelcami Siczowymi (acz, jak się okaże, na krótko) Wasylowi Wyszywanemu. Naczelne dowództwo objął Dmytro Witowski.
Równocześnie wzmożono polskie spotkania konspiracyjne. Lwowska Rada Miejska w odpowiedzi na deklarację warszawskiej Rady Regencyjnej proklamującą niepodległe państwo polskie, oświadczyła, że miasto i ziemie Wschodniej Galicji są integralną częścią Rzeczypospolitej. Pod patronatem arcybiskupów Józefa Bilczewskiego i Józefa Teodorowicza organizowano patriotyczne manifestacje.
22 października, zgodnie z poleceniem Rady Regencyjnej, płk Władysław Sikorski objął dowództwo nad robotami pomocniczo-wojskowymi na rzecz Rządu Polskiego w Galicji. Trzeba przyznać, że czasu dano mu niewiele, bo już 31 października utworzona właśnie Polska Komisja Likwidacyjna przejąć miała kontrolę nad dawnym, jak mówiono, zaborem austriackim. Warszawa nie brała oczywiście pod uwagę aspiracji i przygotowań Ukraińców. Nie brano także pod uwagę osobistych aspiracji płk. Sikorskiego, człowieka o niezwykle rozbudzonych ambicjach, apodyktycznego, nieakceptowanego przez większość podwładnych, a zarazem dążącego do podporządkowania sobie praktycznie wszystkich. Do tego, jak się wkrótce okaże… tchórzliwego.
Rada Regencyjna podzieliła Galicję na dwa okręgi wojskowe: krakowski pod komendą płk. Bolesława Roi i lwowski – płk. Sikorskiego z komendantem pomocniczym kpt. Antonim Kamińskim. Ten ostatni oczywiście podporządkował się lwowskiemu dowódcy, lecz ambicją Sikorskiego było również podporządkowanie sobie dowództwa krakowskiego. Roja rzecz jasna odmówił. Dość zdecydowanie odmówiła tego również komenda lwowskiej Polskiej Organizacji Wojskowej. Sikorski, trzymający dowództwo nad grupą Polskiego Korpusu Posiłkowego, przestraszył się, że i ci żołnierze wymówią mu posłuszeństwo i połowę z nich (ponad setkę) odesłał do Warszawy. Zawrzało w lwowskich środowiskach wojskowych. Było to przecież jawne osłabianie miasta i Wschodniej Galicji w obliczu mającego nastąpić ukraińskiego zamachu, o którym gdzieniegdzie już przebąkiwano. Skoszarowani we Lwowie austriaccy żołnierze opowiadali, że „coś się szykuje”. Tylko polska komenda była na te znaki głucha i ślepa.
Gdy informacja o osłabieniu dotarła do Krakowa, płk Roja wysłał alarmistyczny telegram do Warszawy. Sikorski odpowiedział stolicy z zimną krwią, że odesłał ze Lwowa wyłącznie niezdolnych do walki, dezerterów i zdekonspirowanych działaczy. Była to oczywista bzdura, w którą w Warszawie… uwierzono. Doceniając działania Sikorskiego przydzielono mu jako szefa sztabu gen. Stanisława Puchalskiego, który miał przybyć do Lwowa 2 lub 3 listopada.
W tym czasie w Krakowie Roja umocnił dowództwo likwidując placówki austriackie. W rezultacie Rada Regencyjna awansowała go do stopnia generała. Roja, w miarę możliwości, zadbał o zapewnienie choć skromnego uzbrojenia dla polskich sił. Przejmując austriackie magazyny zaopatrzono się w ponad pięć tysięcy karabinów i pistoletów oraz wielką ilość białej broni.
We Lwowie żadnych działań likwidacyjnych wobec administracji austriackiej, zarówno wojskowej, jak i cywilnej nie podjęto. Nie wiadomo, na co Sikorski czekał. A przecież istniały tu aż cztery tajne konspiracyjne związki.
×
Największym z nich była Polska Organizacja Wojskowa – pierwsza i najsilniejsza wówczas armia podziemna. Dowodził nią por. Ludwik de Laveaux. Jego kuzyn był znakomitym portrecistą, przyjacielem Stanisława Wyspiańskiego i uwieczniony został jako Widmo w „Weselu”. POW we Lwowie liczyła ok. 350 członków, z czego prawie setka była gimnazjalistami pod dowództwem Mieczysława Selzera-Sieleskiego. Pomocniczym oddziałem dziewczęcym kierowała Helena Bujwid-Trzebicka. Oddziały miały miejsca zgrupowań w Dublanach i Rzęśnie Polskiej. W tej pierwszej, podlwowskiej miejscowości oprócz słynnej szkoły rolniczej znajdowały się węzły obwodowych linii kolejowych i warsztaty naprawcze, więc dość szybko nawiązano współpracę z polskimi kolejarzami, którzy odegrać mieli tak ważną rolę w Obronie Lwowa i całej Ziemi Lwowskiej. Ich też, mimo dorosłego wieku, zaliczyć można do Rodziny Orląt. Oprócz kolejarzy ściśle współpracowali z peowiakami poczciarze i obsługa linii telefonicznych. Dzięki temu wiele telegramów, rozkazów, przekazów wojskowych – austriackich i niemieckich – było przez Polaków przechwytywanych. Uzbrojeniem peowiaków były trzydzieści dwa karabiny Werndla (przestarzałe, sprzed wojny), jeden karabin maszynowy (rosyjski typu Maxim), sześć pistoletów i kilka granatów.
Z POW współdziałał Związek Wolność Adama Próchnika. Grupował żołnierzy i oficerów z armii austriackiej i liczył do 54 członków. Niestety pod koniec października Próchnik został zdekonspirowany i aresztowany. Od wykonania kary śmierci za zdradę uchronił go wybuch walk. Później związał się z lewicowym skrzydłem PPS, jakkolwiek zasłużył się przedtem w Obronie Lwowa i otrzymał Krzyż Walecznych.
Kolejnymi organizacjami były: zarejestrowane oficjalnie w ratuszu Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Byłych Legionistów oraz konspiracyjne Koło Byłych Członków Polskiego Korpusu Posiłkowego. Traktowano je jednak jako jedną organizację – bez większego znaczenia. Starał się je scalać kpt. Adam Kamiński. Była jeszcze grupa endecka dowodzoną przez kpt. Czesława Mączyńskiego, tytułującego się brygadierem, człowieka, bez którego pracy i dowodzenia Obrona Lwowa na pewno by nie miała dobrego finału. A organizacja przez niego stworzona i dowodzona nosiła nazwę Polskie Kadry Wojskowe. Wśród jej członków wyróżniał się szczególnie por. Roman Abraham, o którym będzie jeszcze sporo informacji. Stan liczebny wszystkich wymienionych organizacji nie przekraczał 750 czynnych członków. Stan uzbrojenia wszystkich? Nie ma o czym mówić. Można w tym miejscu posłużyć się informacjami podanymi przez por. harcmistrza Władysława Niekrasza. 64 karabiny…. Nie zapominajmy jednak o polskim harcerstwie, dla której to organizacji Lwów był przecież kolebką. Niepamiętającym faktów warto króciutko przypomnieć, że to tu 26 lutego 1911 roku Andrzej Małkowski wydał rozkaz powołujący do życia lwowskie drużyny skautowe, nazwane harcerzami. Nazwę tę zawdzięczamy Kazimierzowi Żórawskiemu i Andrzejowi Małkowskiemu, którzy zaczęli wydawać pisemko „Harcerz”, nazywając grupy drużyny harcowniczymi i w konsekwencji w skrócie harcerzami. Ideą zachwycił się uzdolniony plastycznie ks. Kazimierz Lutosławski przybyły do Lwowa z pielgrzymką aż z Łomży i zaproponował odznaki harcerskie – Krzyż wzorowany na Virtuti Militari i Lilijkę – znak czystości. W 1918 roku działo we Lwowie siedem drużyn harcerskich. Ci spod komendy Jerzego Grodyńskiego pełnili role gońców Naczelnej Komendy. W „Sokole” została umieszczona tzw. Komenda Miasta z kpt. Sulimirskim na czele. Komenda ta zmieniała swe miejsca: najpierw na „Kawiarnię Kryształową”, a później na ul. Senatorską. Wielu starszych harcerzy pełniło służbę w MSO (Miejskiej Straży Obywatelskiej), choć harcmistrzowie wraz z młodszymi podjęli walkę bezpośrednią. Choćby Andrzej Battaglia. Łącznie poległo siedemdziesięciu sześciu harcerzy chorągwi lwowskiej. Połowa całego stanu.
Odsyłanie żołnierzy ze Lwowa zablokował kpt. Mieczysław Boruta-Spiechowicz, który po dość nerwowej rozmowie z Sikorskim zagroził mu wysłaniem wniosku o odwołanie podpisanym przez grupę oficerów. Utworzono wówczas miejską komendę Organizacji Werbunkowo-Agitacyjnej, choć było już bardzo późno. Jednocześnie do Lwowa doszły informacje, że lada dzień z twierdzy magdeburskiej zwolniony zostanie Józef Piłsudski. Lekceważono niebezpieczeństwo zamachu, twierdząc, że Ukraińcy nie są do tego zdolni.
30 października przybył do Lwowa przedstawiciel Rady Regencyjnej Stanisław Głąbiński oraz członkowie Polskiej Komisji Likwidacyjnej: Aleksander Skarbek i Wincenty Witos. Ich wizyta była skutkiem depesz od gen. Roi z Krakowa. Płk Sikorski uspokoił przybyłych, że nic nie wskazuje na możliwość zamachu. Zataił fakt alarmistycznych depesz od gen. Tadeusza Jordan-Rozwadowskiego, w których opisywał on sytuację w okolicach Stanisławowa, Tarnopola i Przemyśla: dają się zauważyć poważne przygotowania ze strony ukraińskiej do wykonania zamachu stanu, którego celem byłoby objęcie władzy na terytorium Galicji Wschodniej. Dalej Rozwadowski proponował natychmiastowe formowanie cywilnych oddziałów samoobrony pod dowództwem rozsyłanych do różnych miejsc oficerów.
Gdy 31 października okazało się, że zamach jest nieunikniony, płk Władysław Sikorski zdecydował się w godzinach wieczornych... „opuścić” Lwów. Na zakończenie swego pobytu w mieście wykonał polecenie Rady Miejskiej i utworzył tzw. Batalion Kadrowy pod dowództwem Zdzisława Tatara-Trześniowskiego. Liczył on 150 żołnierzy... uzbrojonych w szable i sześć karabinów. Stacjonowali oni w opuszczonej Szkole Sienkiewicza. Mieli ochraniać przejmowanie urzędów lwowskich przez przedstawicieli Polskiej Komisji Likwidacyjnej, mających przybyć do Lwowa w następnych dniach.
Zupełnie inaczej działania Polaków widzieli Ukraińcy. Byli przekonani, że Sikorski i inni sprawnie organizują przeciwdziałanie i intensywnie się zbroją. Już 30 października delegacja ukraińska z Kostem Łewyckim, Longynem Cehelskim i przybyłym właśnie do miasta Dmytro Witowskim udała się do namiestnika z postulatem podporządkowania Galicji Wschodniej Ukraińskiej Radzie Narodowej. Spotkała się jednak z kategoryczną odmową. W rezultacie Witowski podjął decyzję o przeprowadzeniu w nocy z 31 października na 1 listopada zbrojnego zamachu według szczegółowego planu nakreślonego wraz z por. Petro Bubelą. Okazało się, iż zamachowcy mogą liczyć w mieście na około 1500 żołnierzy, w tym 60 oficerów oraz wsparcie około tysiąca cywilów. 31 października o godzinie dwudziestej Witowski zebrał członków Ukraińskiego Generalnego Komisariatu Wojskowego przedstawiając im ogólny zarys działań i rozkazując do czasu rozpoczęcia akcji zamknąć koszary. Nikt nie miał prawa z nich wyjść, a także nie wolno było wypuszczać ani wpuszczać do nich polskich wojskowych. Witowski utworzył także Generalną Komendę Wojsk Ukraińskich (GKWU) i mianował Senia Horukala jej szefem sztabu. Zbiórki oddziałów ukraińskich miały się odbywać od północy do godziny drugiej. Na ten czas wyznaczono internowanie polskich żołnierzy i oficerów. Zaraz potem adiutant Witowskiego, por. Julian Cokan, dostarczył austriackiemu komendantowi pisemne wezwanie do zachowania neutralności. Rozpoczęcie zasadniczej części działań przewidziano między godziną 3.30 a 4.00 nad ranem. To wszystko według oficjalnej wersji, tej ukraińskiej. Bardzo szybko miało się okazać, że Austriacy byli współorganizatorami i współuczestnikami zamachu.
Równocześnie lokalne komendy okręgowe w Przemyślu, Złoczowie, Samborze, Stryju, Stanisławowie, Kołomyi, Tarnopolu, Rawie Ruskiej i Czerniowcach miały rozbroić żołnierzy innych narodowości i osłonić wyłanianie się ukraińskiej administracji. Wszystkie okręgi zostały zobowiązane do skierowania części żołnierzy do Lwowa. Witowski rozkazał też zniszczyć most kolejowy na Sanie w Przemyślu, aby uniemożliwić przerzut polskich sił z Krakowa do Galicji Wschodniej.
Ukraińskie przygotowania do opanowania Lwowa nie uszły uwagi kpt. Czesława Mączyńskiego i kpt. Antoniego Kamińskiego, ale i przez nich były lekceważone. Pod presją szefa POW, por. de Laveaux, 31 października doszło do jeszcze jednego spotkania komendantów poszczególnych organizacji oraz przedstawicieli środowisk legionowych. Nie zakończyło się ono jednak zawarciem porozumienia, gdyż kpt. Mączyński i kpt. Kamiński negowali realność ukraińskiej akcji. Mączyński wręcz przekonywał zebranych, iż polska racja stanu wymaga oczekiwania na rozstrzygnięcia wersalskiego kongresu pokojowego. Pod naciskiem Mączyńskiego por. de Laveaux późnym wieczorem cofnął rozpoczętą już mobilizację POW. Po odwołaniu rozkazu mobilizacyjnego w Domu Akademickim i Domu Techników pozostały niewielkie grupy peowiaków, nie licząc oczywiście Szkoły Sienkiewicza. Bezradny Lwów poszedł spać. Nazajutrz był przecież bardzo ważny dzień w kalendarzu polskiej tradycji.